Etykiety

czwartek, 28 kwietnia 2016

#37 Wolność.

Wolność kocham i rozumiem. Wolności oddać nie umiem." 
Wiosenne powietrze jest takie uspokajające, że napełnianie nim płuc przynosi złudne wrażenie nieśmiertelności. Dryfując po ostatkach zdrowego rozsądku mogłabym powiedzieć to jednym krótkim zdaniem- wiosna zmienia w nas wszystko. 
Czy tylko ja traktuje tą porę roku jako cicha zapowiedź wolności? Symbol czegoś pięknego i czegoś co chciałabym zamknąć miedzy wersami w jednej z pamięciowych luk? 
Mogłabym zamieszkać w parku na zawsze. Widok wiosennych ludzi sprawia, ze zaczynam dostrzegać w nich coś co tracę na resztę roku. Wolność i spokój, które są dla mnie największą, niepohamowaną pasja. Myślę, że sami się tego pozbawiamy. Zamykamy siebie nawzajem w szczelnych klatkach ze złota. Są złote więc czy mogą być złe? Czy to złoto i blask dają nam właśnie to uczucie wolności i spokoju, które są tak marne, że aż żal o tym mówić? Pragniemy spokoju, a walczymy z ogniem wchodząc w drogę innym ludziom. Gubimy się w tym chyba. Przeraża mnie czasem wizja wolności i spokoju na niby. Przecież wciąż możemy patrzeć w niebo. To jest najpiękniejszy widok na świecie, bo przykrywa cała ziemie. Jest wszędzie gdzie byśmy się nie znaleźli. To daje mi spokój i wytchnienie. I powinno pozostać na dłużej niż tylko do końca wiosny. Kocham kochać i być kochana. Kocham przeglądać się w oczach dających mi bezpieczną przystań. Mogłabym tonąc w nich każdego dnia by potem łapać się rozpaczliwie ostatniej deski ratunku i odzyskiwać wolność. Wolność mych słów, czynów i przekonań. Ukochałam sobie to uczucie wolności i rozpaliłam w sercu do czerwoności. Bo czyż istnieje bardziej uniwersalna wartość, którą zrozumie każdy? Której pragnie każdy? Czyż nie ma nic bardziej doprowadzającego do desperacji, rozpaczy i wypruwania sobie żył niż właśnie tracenie wolności? 
Chciałabym pielęgnować swój mały ogródek pragnień, które nie przekraczają linii przyzwoitości, ale są mi tak potrzebne by żyć. 
Wolność do cieszenia się dniem dzisiejszym. Wolność do długich spacerów po krętych krawężnikach aż do zdarcia pięt, wolność do wyrażania emocji, do tańczenia w deszczu w rozkloszowanej spódniczce choć to kompletny banał. Do otarć z piasku na udach, picia herbaty przez słomkę i łamaniu obcasów na nierównych chodnikach. 
Myślę, że dostałam zbyt wiele- piękne i magiczne życie by pozwolić sobie zapomnieć czym jest wolność. 





Zdjęcia do życiówek jak zwykle stare i pomieszane. :) Tekst powstał kilka dni temu na brzegu wanny. Z dedykacją dla T. :*




wtorek, 26 kwietnia 2016

#36 Preclo pizze.

Dzień dobry kochani! :)
Moje życie jest takie zalatane, ale oczywiście znajduję chwilkę, żeby dodać posta, bo chociaż to daje mi troszkę energii. :)
Pewnie zastanawiacie się cóż może oznaczać połączenie precla z pizza?
Mogę wam z pewnością powiedzieć, że coś pysznego i koniecznie musicie spróbować, bo zrobienie zajmuje kilkanaście minut i potrzebujemy tylko trzech najprostszych składników, które znajdziemy na pewno, albo w lodówce, albo w sklepie za rogiem. :)

Składniki:
-rolka ciasta do pizzy
-mozzarella
-salami

Przygotowanie:
Rozkładamy ciasto pizzowe i odcinamy długie i w miarę szerokie paski. Bierzemy taki pasek i jeszcze go troszkę rozciągamy. Pasek posypujemy obficie serem na całej jego długości i rolujemy tak, żeby skleić boki. Nasze ciasto z serem formujemy w precel, kładziemy na nim plasterki salami i posypujemy jeszcze raz serem. Zapiekamy w 200 stopniach przez 10-15 min. Smacznego!






sobota, 23 kwietnia 2016

#35 Nauka włoskiego.

Oh żeby prace roczne pisały się tak sprawnie jak notki!
I żeby wszystkie nudne wiadomości wpadały mi do głowy jak słowa ulubionych piosenek.
I żeby jeszcze stres był tylko wyimaginowanym potworem mieszkającym poza moją głową.
Rozmarzyłam się o idealnym świecie, ale potrzebuję chwili przerwy i zaraz pracuję dalej, bo kto jak nie ja? Przydałby się jakiś pomocnik, ale wtedy pewnie trafiłby mnie szlag, bo taka ze mnie Zosia samosia, że wolę jednak zrobić wszystko sama nawet jeśli w końcu mam się zaharować.
Dziś mam dla was ciekawy (moim zdaniem!) post, który ułatwi wam naukę nowych języków i zamieni to w przyjemność.

Moja miłość do Włoch i włoskiego tak naprawdę nieświadomie rozpoczęła się już 19 lat temu i do tej pory urosła do takich rozmiarów, że już chyba nikt nie jest w stanie jej ogarnąć. Nie będę przytaczać tu całej historii, wszystkich znajomości, wszystkich minionych lat, bo :
po 1)nie sądzę, żeby ktoś chciał prześledzić całe moje życie.
po 2) pewne sprawy powinny jednak pozostać takimi jakie są, nie upublicznionymi na ogromną skalę dlatego poruszę tylko historię nauki języka.
Tak czy siak, moja miłość, jak to każda prawdziwa miłość powolutku sobie dojrzewała. Przeżywała wzloty, upadki, załamania i zwątpienia, ale pozostała ze mną do tej pory więc to chyba coś znaczy, prawda?
Gdy miałam kilka lat każdy doskonale już wiedział jakiego języka chce się nauczyć w pierwszej kolejności i jak bardzo o tym marzę. Niestety, poszukiwania kursu z języka włoskiego czy też korepetytora dla tak małego dziecka, w tamtych czasach graniczyło z cudem. W erze nacisku na angielski, ewentualnie niemiecki kto zajmowałby sobie tym czas?

Wtedy dostałam tą piękną książkę i moje dni upływały na nauce zasad wymowy i wykuwaniu tych przepięknych słów na temat zwierząt, pór roku, dni tygodnia. Cudo! Nie potrafię wyobrazić sobie większego sentymentu niż ta książka.
Nauczyłam się odmian najważniejszych czasowników, mówić o sobie proste zdania i na tym się skończyło. Na długi czas.
Gramatyka była dość trudna jak na samodzielną naukę u dziecka. Skończyło się na czasie teraźniejszym.
Minęły lata, długie lata w trakcie, których biegałam między włoskimi sklepikami, lodziarniami, pizzerniami i jedyne co mówiłam to :Poproszę to i tamto. Ile płacę? Ile to kosztuje? Co słychać? Mogę kupić znaczki pocztowe?
Aż do przełomowego momentu w wieku 15 lat, gdy zapisałam się do instytutu i wciąż uważam to za jedną z lepszych decyzji w życiu. To miejsce zmieniło mnie w sposób pozytywny, dało dużo energii i radości, którą czułam za każdym razem, gdy w weekend wstawałam o 7 i jechałam na zajęcia. Za każdym razem przemierzając te puste, warszawskie ulice, czując zapach kawy, wyjmując książkę... Nie zaczęłam od poziomu początkującego nie dlatego, że byłam taka pewna siebie, ale dlatego, że nie było takiego w rozsądnych dla mnie godzinach. Czułam, że to błąd, ba wtedy byłam tego pewna!
Ale po ciężkich trzech miesiącach zaświeciło słońce i błąd wcale nie wydawał się już błędem, bo zaczęłam wymagać od siebie więcej i przede wszystkim STARAĆ SIĘ. Teraz jestem tu gdzie jestem i nadal nie wiem wszystkiego, nadal dużo pracy, a przecież chciałabym znać wszystkie słowa!
Ale mogę wam powiedzieć jak zacząć i jak ruszyć z językiem w taką cudowną podróż w jaką ja ruszyłam.
1. Pasja
Język włoski zawsze był moją pasją. Nigdy nie żałowałam czasu poświęconego na naukę, często zarywałam noce i nigdy nie marudziłam, że moje zajęcia zaczynają się w weekend rano. Dla porównania- myśląc o angielskim wzdychałam z bólem przez większość mojego życia. Nauczyłam się go dopiero w klasie maturalnej, gdy poczułam nóż na gardle i doszłam do wniosku, że jednak trzeba go znać!
2. Naucz się odróżniać książki, które coś wniosą do twojego życia od tych, które marnują twój czas.
Najlepiej zapomnieć o samoouczkach. Te denne, banalne ćwiczenia nie mające żadnego odzwierciedlenia. I naprawdę, włoski/angielski/niemiecki w 2 tygodnie? Ok, jeśli jesteś geniuszem, ale wtedy pewnie i ten samouczek nie jest ci potrzebny.
3. Każdego dnia ucz się nowych słówek. To już moja tradycja. Jak każdy bywam zmęczona, mam ważniejsze rzeczy na głowie...Wtedy zapisuję w telefonie choć kilka "słówek na dziś" i czytam je np. jadąc tramwajem. W większości są to słowa bardzo skomplikowane, których pewnie użyję raz w życiu, ale sprawia mi to frajdę!
4. Rób ćwiczenia!
W książce, w internecie, w głowie. Układaj sobie zdania w danym języku. Dowolne. Możesz sam sobie w myślach opowiedzieć swój dzień, powtórzyć listę zakupów, zrecenzować obejrzany film. Sprawdzona i ciekawa metoda. :)
5. Wypisz sobie czasy, tryby, które sprawiają ci trudność i powieś nad łóżkiem. Miałam kiedyś taką listę, nawet nie jesteś świadoma jak często na nią spojrzysz chociażby na chwilę!
6. Znajdź znajomych, z którymi będziesz móc rozmawiać. Najlepszy sposób na świecie i na pewno nikt temu nie zaprzeczy.
Pamiętaj, że obcokrajowiec cię nie zje jeśli pomylisz czasy, zapomnisz słówka, powiesz coś nie tak.
Zazwyczaj są zadowoleni, że wybrałaś akurat ich język i bardzo chętnie ci pomogą. Sama paranoidalnie nie raz poprawiałam czasy i słowa, gdy coś źle napisałam (o Boże napisałam w dokonanym, a to przecież niedokonany, popraw to szybkooooooooo! Omg to słowo źle tu brzmi!!). Przestałam, gdy rozmawiające ze mną osoby powtarzały :spokojnie, spokojnie, nie poprawiaj tego
z takim przerażeniem, my też robimy błędy!
7. Słuchaj wywiadów z ulubionymi zagranicznymi celebrytami, słuchaj radia, oglądaj filmy.
8. Mów sama do siebie.
9. Nie skupiaj się tak bardzo na tym co chcesz powiedzieć, gdy z kimś rozmawiasz. Przede wszystkim słuchaj rozmówcy i spokojnie odpowiedź! Kiedyś zaczęłam z kimś rozmawiać i w połowie zdania zgubiłam wątek, zabrakło mi słowa. Zrobiłam pauzę w środku zdania haha, wzięłam głęboki wdech i na spokojnie dokończyłam. Nie umarłam, ani rozmówca mnie nie wyśmiał!
Lepiej mówić spontanicznie, nawet, gdy mówi się gorzej niż przez dziesięć minut układać idealne gramatycznie zdanie.
10. Stawiaj sobie cele i pamiętaj o nich. "Jeśli się nauczę, pojadę na wakację i poznam nowych znajomych, bo bez problemu się dogadamy" "Jeśli zapamiętam te słówka, przeczytam ukochaną książkę w oryginale". Najważniejsza to determinacja!

Mam nadzieję, że i wy znajdzie język, który pokochacie i którego znajomość stanie się waszym priorytetem. Nie poddawajcie się jeśli nie będzie to angielski. Wiele osób wybiera właśnie jego jako język "swego życia", bo oczywiście jest bardzo potrzebny i wszechobecny, ale nie będę ukrywać, że nie pałam do niego wielką miłością. :)
JAKI JĘZYK OBCY LUBICIE NAJBARDZIEJ? 




czwartek, 21 kwietnia 2016

#34 O wszystkim i o niczym.

Nie lubię pisać postów o niczym. Może to moja chora przypadłość polegająca na tym, że nie przepadam za marnowaniem czasu innym i sobie. Wbrew pozorom takie pisanie o niczym może być przytłaczające także dla piszącego. Nie mając nic do przekazania światu, robi się po prostu... No właśnie jak? Chyba przykro.

Odwracam się za siebie i widzę setki wspomnień, które poukładały się w mojej głowie. Czas przelatuje mi między palcami i chyba gęstnieje, gdy tracę nad nim kontrolę. Mam wrażenie, że dopiero co oglądałam fajerwerki w sylwestrową noc, a teraz jestem tutaj, 21 kwietnia i świadomość tego przytłacza mnie coraz bardziej. Co jeśli czas zacznie uciekać coraz szybciej? Kolejne słoneczne dni zleją się w całość i już ich nie rozdzielę. Gdy kolejne daty będą zmieniać się szybciej niż zmieniam kartki kalendarza... Co, gdy po ukończeniu studiów dorosłość zacznie być naprawdę... dorosłością?

Przygotowałam dla was mały mix zdjęć z telefonu. Gdy posiadałam wcześniejszego bloga, była to jedna z moich ulubionych form ukazania otaczającego mnie świata, a i innym przypadała do gustu. Przypominam także, jeszcze raz, że od kilku dni macie wszystko ułożone na blogu. Wystarczy kliknąć kategorię lub kontakt u góry i gotowe! :)












Lubicie mixy z życia (czyt. z telefonu :D) wzięte czy raczej nie? Całuję :*

wtorek, 19 kwietnia 2016

#33 Masala.

Witam :*
Wiem, że jest już późno, ale czas chyba ze mną nie współgra, a szkoda, bo chętnie jakoś bym go rozciągnęła! Pokazywanie jedzonka o tej porze, dla niektórych może być szokiem, ale przyrzekam, że wcale nie chciałam wywołać u was ślinotoku po 22! Po prostu muszę przekazać wam przepis na jedno z moich ulubionych dań. Już w momencie, gdy dostałam mieszankę przypraw prosto z Indii, miałam na twarzy wielkiego banana. :) Takie oryginalne przyprawy pachną niesamowicie i jestem pewna, że nie tak łatwo podrobić ich smak. Indyjskie potrawy są moją małą miłością, ale nie pielęgnowaną tak mocno jak miłość do pizzy i makaronu(no cóż). Zdjęcia są fatalne i zdaje sobie z tego sprawę, ale przeleżały u mnie na dysku już długi czas i prawdopodobnie wykonałam je w zimę przy nie najlepszym świetle.

Składniki:
-mieszanka przypraw do Masala(Masali? Wybaczcie.)
-średnia cebula
-4 ząbki czosnku
-puszka pomidorów bez skórki
-2 pomidory
-pierś z kurczaka
-olej
-woreczek ryżu
-opcjonalnie warzywa do ryżu (por, papryka, cebula...)
-opcjonalnie papryczka chili

Przygotowanie:
Ryż gotujemy. Na jednej patelni podsmażamy sobie warzywka do ryżu doprawione pieprzem i solą. Na drugiej patelni rozgrzewamy olej i dodajemy pokrojoną cebulę i czosnek. Gdy cebula będzie lekko zarumieniona, dodajemy 2 łyżki przyprawy do Masali i mieszamy dokładnie. Dodajemy pomidory z puszki i ja zawsze dodaje jeszcze 2 normalne pomidory posiekane w kostkę tylko oczywiście bez skóry! Pozostawiamy na patelni na 2-3 minuty co jakiś czas mieszając. Dodajemy kurczaka pokrojonego w paseczki i posiekaną papryczkę chili (jeśli ktoś lubi bardzo ostro!). Robimy tak kurczaczka ok.20 min. Musicie sprawdzać kiedy jest gotowy. Możecie jeść samo lub np. z ryżem wymieszanym z warzywkami. Pyszka! 



PS. Misie! Zmieniłam trochę wygląd bloga i w końcu mam zakładki tematyczne! Mam nadzieję, że to ułatwi wyszukiwanie interesującego info i będzie tylko lepiej :*

niedziela, 17 kwietnia 2016

#32 Ciekawostki o Włoszech i Włochach część 3

Dzień dobry kochani! Witam was w ten słoneczny, niedzielny poranek, który dał mi wyjątkowo dużo energii choć ciągle jakoś naiwnie myślę, że dziś jest sobota. Chyba każdemu jest choć trochę trudno pojąć, że przecież dopiero co witaliśmy Nowy Rok, szykowaliśmy się do świąt... A tu proszę, połowa kwietnia! Za dwa tygodnie już matura, która niestety dawno za mną. Niestety, bo naprawdę wolałabym ją niż swoje studenckie stresy.

Nie chce jednak pisać o wszystkim i o niczym, bo mija się to z celem. Dziś mam dla was trzecią część ciekawostek prosto z Włoch. Widzę, że lubicie o tym czytać, a ja wręcz uwielbiam pisać wam notki z włoskiej serii, bo miło jest dzielić się czymś co odkąd sięgam pamięcią jest moim "konikiem" i wcale nie taką małą obsesją.

1. Co najbardziej może przerazić fana herbaty? Brak czajników! ;) Wynika to z prozaicznej rzeczy, o której już kiedyś pisałam-Włosi nie pijają z reguły herbaty. Do kawy służą ekspresy. Więc po co posiadać w domu coś co służy jedynie jako martwa dekoracja? Ale spokojnie, na wszystko jest rozwiązanie. Wiele razy podróżowałam ze swoim czajnikiem. :D

2. Wynajmy samochodów są dość drogie! Tyle się nasłuchałam o wynajmowaniu auta w Grecji lub na Wyspach Kanaryjskich i naprawdę zawsze jestem w szoku jak znajomi mówią mi jak tanio można tam to zrobić. Nigdy nie miałam potrzeby, ani możliwości wynajmować samochodu aż do tego roku. Najtańsza oferta? 80 euro za dzień +paliwo!
3. Większość imprez zaczyna się ok.24, albo i później. Nie tak jak w Warszawie gdzie imprezy trwają już od 22, czasem nawet trochę wcześniej! Normalnym jest także wyjście, żeby coś zjeść o 2 w nocy.
4. Picie wody z kranu jest rzeczą powszechną i naprawdę nie ma się czego bać! Dodatkowo w większych miastach wszędzie są kraniki, punkty do pobierania wody co jest naprawdę cudownym rozwiązaniem przy takim upale.

5. Poza ogromnymi miastami gdzie zawsze można znaleźć turystyczne knajpki, większość restauracji otwarta jest od 12 do 15 i potem dopiero wieczorem. Na Sycylii zawsze umierałyśmy z głodu więc przychodziłam o 18:55 i mówiłam"ok wiem, że pizzernia jest od 19, ale błagam zróbcie nam pizze jako pierwszym!". Sprawdzało się, bo potem były kolejki, a my miałyśmy swoją pizzę niedługo po 19:D Oczywiście zawsze można próbować szczęścia. Rodzinne pizzernie/restauracje gdzie właściciele i tak cały czas są na miejscu, czasem zgadzają się, żeby przygotować coś do jedzenia pomimo, iż niby w tych godzinach jest zamknięte. No, ale sami rozumiecie... Każdy klient to jednak pieniądze.

6. "Pagare alla romana". Czyli płacenie po równo przy wyjściach do restauracji w większym gronie. Dość popularne, ale zwróćcie uwagę, że wszystko jest ok do póki nie zamówisz pizzy za 5 euro, a twoi kompani krewetek, pizzy i makaronu. :D

7. W restauracji doliczany jest serwis za osobę. Zdarzało mi się 50 centów w jakieś lokalnej knajpce w małym miasteczku i 3 euro w Rzymie. Ma to jednak swoje plusy- nie musisz zastanawiać się ile napiwku zostawić.
8. Wakacje trwają dłużej niż w Polsce i to jest naprawdę piękne, bo pamiętam, że w czerwcu i tak się już nie robiło. :) Zazwyczaj ostatni dzień w szkole przypada na pierwsze dni czerwca, a rozpoczęcie szkoły na połowę września. Nie wszystkie regiony zaczynają też wakacje razem, ale zazwyczaj są to już małe wahania. Ale za to często szkoła jest w soboty... Więc co lepsze?

A jakie wy znacie ciekawostki? Dodawajcie mnie też na snapka! SKYEENIKI.

czwartek, 14 kwietnia 2016

#31 Idealne życie?

Kilka postów temu pisałam wam, że idealność jest zła(oh teraz to utworzyłam skrót życia! Ale jeśli ktoś ciekawy to zapraszam kilka przewinięć w dół). Wcale nie chce tworzyć sprzecznych postów.
Po prostu wiele myśli rozbija się w mojej głowie. Idealność jako wada, idealność jako zaleta i to, że prawie każdy dąży do idealnego życia.
Według mnie możemy jednak rozdzielić chore dążenie do perfekcji, a zdrową chęć uchwycenia idealnego życia na moment. W końcu co złego w tym, że wszyscy chcemy być szczęśliwi? Ostatnimi czasy staram się wprowadzić do życia troszkę optymizmu i luzu, bo trudno mi się żyje będąc ciągle spiętą. Co jasne, od razu nie porzuciłam swoich zwyczajów i chyba z niektórych (jak np. pisanie do rana pracy zaliczeniowej w dniu, w którym się o niej dowiedziałam, mając na nią 3 miesiące) jestem całkiem zadowolona.
Nie chce zmieniać świata na siłę, ani namawiać was do szalonych czynów, ale z przyjemnością przedstawię wam swoją listę drobnych gestów wobec siebie i świata, które odciążają z powodzeniem nasze dusze.
Nie znam przepisu na idealne życie. Stety niestety nie istnieje życie idealne, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidywać i powstrzymywać chorób, kataklizmów, wypadków. Każdy ma swoje problemy i swoje smutki, ale istnieją rzeczy, które możemy wprowadzić w nasza codzienność, aby poprawić jej standard i zbliżyć się choć trochę do pojęcia "idealność". Postanowiłam przedstawić wam kilka naprawdę prostych trików, które powinien choć na próbę zastosować każdy, aby poczuć się lepiej:)

1. Ucz się. Nie karze ci wykuć na pamięć praw fizycznych czy wszystkich zastosowań gliceryny. Ale ucz się tego co lubisz, tego co cie interesuje. Stałe pogłębiaj swą wiedzę dla samego siebie i swojej satysfakcji. Naucz się języka, który zawsze ci się podobał. Jeśli interesujesz się kinem obejrzyj wszystkie klasyczne produkcje i poczytaj o jego początkach. Dbaj o swój umysł, żeby być z siebie dumnym! Studiuj to o czym zawsze marzyłeś. Niech nikt nie wmówi ci, że nie dasz rady, a co gorsza, nie wmawiaj sam sobie tego! Jestem doskonałym przykładem na to, że choć jest ciężko, daję radę, bo nie widzę innej możliwości!

2. Na wyjazdach odpocznij od social media. Ok sama na wakacjach np. Snapuje, ale tylko dlatego, ze filmiki na snapa są zawsze spontaniczne, a ja uwielbiam zapisywać je potem i oglądać w kółko po powrocie! Nie przeglądam jednak całymi dniami fb, blogów i zalando;). Zobaczycie jaki to odpoczynek odciąć się od jakby nie było- głupotek przynajmniej na kilka chwil.

3. Nie sprzedawaj swojej prywatności. W momencie, w którym przestaniesz umieszczać w internecie swoje zdjęcia w samych stringach, opowiadać co dokładnie robiłaś, z kim i gdzie i ile to trwało docenisz, że bez tego jest fajniej;) Oczywiście każdy bloger/instagramowicz/snapowicz dzieli się swoim światem, ale we wszystkim należy zachować umiar.

4. Staraj się dla bliskich. Od pewnego czasu pracuje nad swoim charakterem i staram się dać moim najbliższym to co we mnie najlepsze:) mam nadzieje, że przynajmniej trochę mi to wychodzi!

5. Poznawaj ludzi z całego świata. Nie masz pojęcia jak wiele możesz się od nich nauczyć. Jak poprawić swój język obcy, ile ciekawostek zgromadzić i ile mieć przy tym frajdy! Może nie spotkacie się w pierwszym roku znajomości ani spotykać się co miesiąc, ale jeśli będziecie oboje chcieć to na pewno kiedyś się potkacie i zobaczycie jak zabawnie spotkać kogoś z innej części świata!:)

6. Pomagaj innym. To najlepszy lek na smutki, gdy wiesz, ze jesteś komuś potrzebny i komuś umiliłeś dzień. Dla ciebie często to tylko chwila, kilka złoty, jeden uśmiech, a dla kogoś innego wielki dar. Po co uprzykrzać sobie życie, gdy możesz po prostu po ludzku komuś pomóc? Na ulicy, na uczelni, w domu. Pomagamy kochani! :)

A teraz śmiało! Stosujecie się do tych rad? A może macie własne sposoby na idealne życie? 




wtorek, 12 kwietnia 2016

#30 Makron ryżowy z warzywami.

Witam was moi ulubieni czytelnicy! :)
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że znalazłam chwilę na odetchnięcie i napisanie do was. Oczywiście piszę i tak bardzo regularnie, ale sama cieszę się na myśl o dodaniu nowego posta, więc mam nadzieję, że odbieracie to chociaż w połowie tak jak ja. :)
Jeśli szukacie przepisu na szybki, smaczny i chyba całkiem zdrowy obiad to zostańcie na dłużej!
Przedstawiam wam makaron ryżowy z warzywkami, mniam.

Składniki:
-słoik plasterków bambusa
-dwie garści makaronu ryżowego
-imbir o długości kilku centymetrów
-duża marchew
-cebula
-sos sojowy
-przyprawy

Przygotowanie:
Na suchej, rozgrzanej patelni przysmażamy bambusa, obrany i posiekany imbir, marchewkę pokrojoną w słupki i cebulę. Dodajemy pieprz, sól i mieszamy aż się przyrumienią. W tym czasie przygotowujemy makaron ryżowy wedle instrukcji na opakowaniu i gotowy dorzucamy na patelnie. Dodajemy 3-4 łyżki sosu sojowego i mieszamy dokładnie. Smażymy jeszcze chwile i nasze proste danie gotowe.:)
Smacznego!



piątek, 8 kwietnia 2016

#29 Ciekawostki o Włoszech i Włochach część 2

Cześć kochani :*
Myślę, że większość z was rozumie, że żalenie się na publicznym blogu nie jest najlepszym pomysłem więc powiem tylko w skrócie, że dopadło mnie całkowite wyczerpanie sił. Ostatnio brałam na siebie zbyt wiele zobowiązań i pracowałam całymi nocami przez co doprowadziłam się do stanu, w którym pragnę tylko spać i utrzymanie pionowej postawy jest wyczynem! Nie mniej jednak nie chce przespać dnia więc "podtrzymuję się na rzęsach" i piszę dla was posta, a potem być może pooglądam jakieś filmy. Nawet nie macie pojęcia jak trudno zapomnieć mi o obowiązkach i skupić się na czasie wolnym!

No, ale dobrze, koniec o tym! Mam dla was drugą część ciekawostek! Mam dla was przygotowanych bardzo dużo postów z włoskiej serii. Między innymi triki na naukę języka włoskiego, które można przełożyć na inne języki i tak dalej i tak dalej... Gdy w końcu skończy się ten uczelniany chaos znów będę we Włoszech i porobię świeże zdjęcia i daily posty, albo co warto kupić z konkretnej dziedziny... Jak już mówiłam, pomysłów jest sporo, ale jestem otwarta na nowe więc jeśli jest coś o czym chcecie poczytać w tym zakresie to piszcie w komentarzach, a ja postaram się to zorganizować teraz czy to w trakcie wakacji!
A teraz już naprawdę nie przedłużam...

1. Zaprzyjaźnieni mężczyźni zwłaszcza z południa całują się w policzki na przywitanie i pożegnanie. :)
2. We włoskim hymnie (jednak w dalszej i rzadziej śpiewanej części) jest wzmianka o Polsce. Aktualnie będę pisać pracę na studia na ten temat i szczerze nie mogę się doczekać, żeby zgłębić sobie to dokładniej.
3. Włosi dubbingują wszystkie filmy i nie mogą zrozumieć czemu my tak nie robimy. Zawsze szokuję tym Włochów, gdy dowiadują się, że w Polsce potrafimy mieć jednego lektora, który czasem beznamiętnym głosem odczyta wszystkie kwestie. :D
4. Nie piją (zwłaszcza na południu) herbaty i bardzo dziwią się, gdy ktoś naprawdę chce pić ciepłą herbatę. ;) Dla nich to oznaka, że coś ci zaszkodziło i masz problemy żołądkowe. Słyszałam też o tym, żeby odwiedzając kogoś w domu, po posiłku nie prosić o herbatę, bo nie zawsze możemy być dobrze zrozumiani zwłaszcza przez starsze osoby. :)
5. We Włoszech można jeździć pod niewielkim wpływem alkoholu. Dodatkowo na południu z grzeczności należy włączyć kierunkowskaz, aby dać znać, że nie jest się do końca trzeźwym. Przyznajcie, że jest to naprawdę bardzo uprzejme haha! Widząc w Kalabrii samochody z włączonym bocznym światełkiem chwilami nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
6.  Włosi uwielbiają gestykulować i bardzo głośno mówią. Dla mnie jest to raj na ziemi, bo sama mówię dość głośno, lubię sobie pokrzyczeć i świetnie odnajduję się w takich "chaosach".
7. Poza porą śniadaniową nie zamawia się cappuccino!
8. We Włoszech dostajemy dwa buziaki w policzek! ;) Nie trzy co zawsze mi się myli. I to często od osób, z którymi wcale nie jesteśmy zbyt zżyci.
Dlatego warto przestawić sobie klapkę w głowie i zapamiętać, że Włosi lubią całować, przytulać i łapać za rękę bez podtekstów. W Polsce można poczuć się nieswojo, gdy ktoś prawie obcy by nas przytulił! :D

 To już na tyle póki co! :) Piszcie mi o swoich ciekawostkach i o czym chcecie czytać! Bye <3

wtorek, 5 kwietnia 2016

#28 Pomysły na śniadanie.

Muszę się podzielić z wami bardzo ważną informacją! Mianowicie zakochałam się! Nie no, taki wiosenny żarcik, bo zakochana to jestem już od 3 lat..., ale spójrzcie tylko za okno. Pierwszy raz w tym roku wyszłam z domu w shortach i mam ochotę oznajmić swoją radość całemu światu. :D No dobra, nie przesadzajmy, bo jak to w Polsce bywa, prawdopodobnie czeka nas jeszcze śnieg, deszcz i 0 stopni zanim ciepło zagości na dobre. ;) Póki co jednak jestem bardzo szczęśliwa, bo taka pogoda oznacza wiele cudownych rzeczy! Długie spacery z ukochanym, zimną kawę, zwiewne spódniczki, sukienki, balerinki i lody na patyku ahhh :D
Dobrze, dziękuję za uwagę, a teraz przejdę do konkretniejszej części tego wpisu.
Pora więc na zbiorczy przepis, a dokładniej na 3 propozycje na śniadanie. Nie są to najbardziej skomplikowane przepisy na świecie i pewnie głupio byłoby dodawać je oddzielnie dlatego właśnie post zatytułowałam tak, a nie inaczej. ;)

Przepis 1- Banan i tosty na słodko.
Składniki:
-1 banan
-cynamon
-2 jajka
-płaska łyżka mąki kukurydzianej
-kilka kromek chleba

Przygotowanie:
W miseczce umieszczamy jajka, cynamon wedle uznania, mąkę kukurydzianą i dodajemy do tego banana. Dokładnie mieszamy i kawałki banana smażymy na rozgrzanej patelni. Kromki chleba polewamy resztą jajka z cynamonem i mąką i także smażymy. :)



Przepis 2- Podwójny tost.
Składniki:
-ser feta
-chleb tostowy
-kilka pomidorków cherry
-garść szpinaku
-1 jajko
-przyprawy

Przygotowanie:
Bierzemy dwie kromki chleba tostowego i w jednej delikatnie wycinamy "okienko". Na tej, która jest cała układamy pokruszony serek feta i liście szpinaku. Solimy, pieprzymy. Dociskamy drugą kromkę, tą z "okienkiem" i wbijamy do "okienka" jajko. Dociśnijcie sobie krawędzie kanapki, żeby nie wypłynęło. :) Na wierzch kładziemy pomidorka i pieczemy w 200 stopniach przez około 15-20 min. Musicie patrzeć czy białko się już ścięło.


Przepis 3- Rolki z bananem.
Składniki:
-chleb tostowy
-banan
-cynamon
-1 jajko

Przygotowanie:
I znów mamy jajko, chleb i banana! Odcinamy krawędzie chleba i delikatnie go wałkujemy. Układamy pasek banana, posypujemy cynamonem i zawijamy jak sushi. Moczymy w roztrzepanym jajku i smażymy na rozgrzanej patelni.








 Smacznego, a ja idę do przykrych uczelnianych obowiązków. :)
Lubicie takie śniadanka? Dajcie znać koniecznie!