Etykiety

czwartek, 31 sierpnia 2017

#176 5 faktów o włoskich wakacjach.

Dzień dobry moi kochani! :)
Lato już prawie się skończyło, ale ja wciąż liczę na dobrą pogodę przez jeszcze jakieś 2 miesiące.:D Dlatego też dziś mam dla was iście wakacyjny wpis. 10 rzeczy, których nie wiedzieliście o włoskim lecie/wakacjach, a które być może zawsze was ciekawiły. Mam nadzieję, że uda mi się was zaskoczyć. :)

1.Ferragosto.
Chyba każdy kto był choć raz w Italii w okresie wakacyjnym, choć raz słyszał to słowo. Ferragosto to święto bardzo klimatyczne i wyczekiwane przez większość Włochów. Wypada ono 15 sierpnia, a więc zbiega się ze świętem katolickim, ale nie ma z nim nic wspólnego. Ferragosto organizowane jest od czasów starożytnych i było uroczystym zakończeniem prac w polu i zbiorów. Czymś na miarę polskich Dożynek. 15 sierpnia jest dniem, gdy nikt (z wyjątkiem naprawdę skrajnych przypadków) nie pracuje. Miasta robią się kompletnie puste i wszyscy Włosi jadą nad morze, aby odpoczywać wraz z całymi rodzinami. Włosi podchodzą do tego święta z ogromną uczuciowością i przez cały dzień otrzymać można setki życzeń zatytułowanych "Buon Ferragosto!". W tym roku otrzymałam chyba kilkadziesiąt takich wiadomości. Moja przyjaciółka powiedziała, że jeszcze jedno "Buon Ferragosto" i zwymiotuje (cytat dosłowny.:D). 15 sierpień to zdecydowanie ten dzień, który spędza się na biwakowaniu z rodziną, kąpielami w morzu i przesyłaniem setek życzeń oraz zapytań "Jak spędzasz Ferragosto? Z rodziną? Z przyjaciółmi? Gdzie?"


2. Długość wakacji.
Długość wakacji dla uczniów szkół może być czymś czego pozazdrościć mogą dzieci z wielu innych krajów.
Wakacje we Włoszech nie zaczynają i nie kończą się natomiast w tym samym czasie. Wszystko zależy od regionu. Np. wakacje w Abruzzo (centralna część Włoch) w tym roku rozpoczęły się 7 czerwca i skończą się 11 września podczas, gdy w regionie Fiuli Venezia Giulia wakacje rozpoczęły się 14 czerwca, a skończą się tak samo 11 września. Są też regiony gdzie dzieci pójdą do szkoły dopiero 15 września jak i takie, które rozpoczną naukę już 5.
Nic nigdy nie jest jednak do końca tak kolorowe i do niektórych szkół uczęszcza się także w sobotę.
Wtedy oczywiście szkolne dni są znacznie krótsze i np. szkoła jednego dnia trwa 2-4 godziny.
Gorzej mają studenci, którzy egzaminy zdają i w lipcu i we wrześniu, a więc formalnie mają wolny tylko sierpień. Pewnie wszystko zależy od uczelni, ale moi przyjaciele w tym roku "siedzieli z egzaminami" aż do 27 lipca, a za kilka dni znów je rozpoczynają.

3. Prace domowe na plażę?
Włoskie dzieci często na wakacje otrzymują przeróżne zadania, które muszą rozwiązać/przeczytać/zrozumieć na kolejny rok szkolny. Toż to prawdziwa katorga, rozwiązywać zadania w 40 stopniowym upale. Od razu uśmiecham się, gdy przypominam sobie moją koleżankę, której zadania z matematyki rozwiązywał dziadek podczas, gdy ona pływała w morzu z przyjaciółmi. :D

4. Zwiedzanie.
Jeśli myślisz, że w jeden dzień zwłaszcza w okresie czerwiec- wrzesień zobaczyć jedno z dużych miast takich jak Wenecja (która w sumie aż tak duża nie jest), Mediolan, Rzym, Palermo itd. to już możesz sobie darować. Nie dość, że jeden dzień to generalnie bardzo mało na poznanie jakiegoś miejsca (nie jestem fanką zwiedzania typu: Byłam, przebiegłam, odhaczyłam, nadal nic nie wiem) to w dodatku w ciepłych miesiącach jest to tym bardziej praktycznie niewykonalne.

5. Festa.
Włosi uwielbiają wszelkiego rodzaju święta, przyjęcia i inne okazje do zabawy z najbliższymi sobie ludźmi. Każde miasto i miasteczko obchodzi święto patrona miasta. Dużo wiosek i mniejszych miasteczek ma także dni poświęcone tradycyjnym w ich regionie wyrobom itd. Krótko mówiąc, Włoch zawsze znajdzie sposobność do świętowania. Wakacje i generalnie okres letni to czas, gdy możliwości do świętowania jest jeszcze więcej i warto przed wyjazdem do Italii zorientować się co i gdzie będzie się dziać. Przyrzekam wam, że każde miejskie święto jest niezapomnianym przeżyciem. :)
Tak więc na przykład w małej miejscowości Lastebasse położonej na północy kraju, 16 lipca możemy uczestniczyć w święcie ryby La festa del Pesce. W lipcu i sierpniu w Sienie organizowane jest słynne Palio czyli wyścig koni na głównym placu.


Dajcie znać co was zaskoczyło i czy podobają wam się takie wpisy! :)
Buziaki.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

#175 25 włoskich faktów o mnie.

Hej!
Dziś przychodzę do was z bardzo luźnym postem, a mianowicie z faktami o mnie, które mniej lub bardziej dotyczą także Włoch, albo moich włoskich przygód. :) Często jestem pytana o to skąd ta miłość do Włoch, jak nauczyłam się języka itd więc mam nadzieję, że te kilka podpunktów rozwieje wasze wątpliwości, a może przy okazji dowiecie się o mnie czegoś nowego. :)

Myślę, że to fajny przerywnik do tradycyjnych postów. :)

1. Mam 22 lata i od prawie 21 jestem w Italii co najmniej raz do roku.
2. Byłam w każdym regionie poza Sardynią, Lampedusą i małymi wysepkami w Zatoce Neapolitańskiej. Mimo to ciągle chciałabym oglądać więcej i więcej. Włochy to tysiące, ba setki tysięcy małych miasteczek, a ja chciałabym zobaczyć je wszystkie!
3. Mam przyjaciół Włochów i to w dużej mierze dzięki nim nauczyłam się włoskiego, a także teraz poznaje bardzo dużo kolokwialnych słów i zwrotów. Np. z moją przyjaciółką rozmawiamy przez cały dzień- pisząc, nagrywając, dzwoniąc do siebie i często zdarzają się dni, gdy mówię po włosku o wiele więcej niż po polsku.
4. Kiedy miałam 14 lat zgubiłam się w dużym, włoskim mieście. Było już prawie ciemno, a ja wiedziałam jedynie tyle, że jestem kilka kilometrów od domu. Nie miałam telefonu, ani pieniędzy. Prosiłam ludzi o pomoc, ale nie byłam w stanie przypomnieć sobie na jakiej ulicy mieszkam. W akcje desperacji postanowiłam iść cały czas prosto (co innego mi pozostało?) i na całe szczęście po jakiś dwóch godzinach dotarłam.
5. Za to dwa lata wcześniej prawie zabiłam kamieniem chłopaka, któremu się podobałam. Nie wracajmy do tego. xD
6. Mam fioła na punkcie długich, włoskich słów. Zawsze je notuje i zapamiętuje nawet te najbardziej absurdalne.
7. Chciałabym mieć pracę związaną z językiem włoskim bądź kulturą Włoch, ale nie chciałabym uczyć.
8. Kiedy zamykam oczy i myślę o Włoszech, zawsze widzę siebie pośród uliczek w Sienie. Przez długi czas myślałam, że to miejsce idealne dla mnie, ale teraz chyba nie chciałabym mieszkać akurat tam.
9. Jeśli już mówimy o miejscach gdzie chciałabym mieszkać... Kiedyś często jeździłam do Peskary przez co przechodziłam jakąś dziwną fascynację tym miastem mimo, iż nic specjalnego tam nie ma...
10. Moim ulubionym włoskim pisarzem jest Gabriele D' Annunzio, którego dzieła przez wielu uznawane są za bardzo ciężkie w odbiorze. Trudno się z tym nie zgodzić, ale jak dla mnie D'Annunzio jest doskonały. Uwielbiam szczególnie jego wiersze, ale nie są one przetłumaczone na język polski. Jeśli jednak dobrze znacie włoski to gorąco polecam. :) Jest szczególnie jeden, który za każdym razem doprowadza mnie do łez. Jest najpiękniejszym wierszem świata.
11. Większość filmów i seriali oglądam po włosku chyba, że akurat korzystam z polskiej telewizji.
12. Kiedyś kolega powiedział mi, że nikt na całym świecie nie wymawia słowa "stronzo" (dupek) tak pięknie jak ja. To chyba zostało już moje słowo firmowe ups ahah.
13. Często słucham włoskiego hymnu i go sobie podśpiewuje. Uspokaja mnie to.
14. Jeśli myślicie, że jecie dużo makaronu to wyobraźcie sobie, że ja mam tygodnie, gdy jadam makaron kilka razy dziennie. Na szczęście po jakiś 2-3 tygodniach jedzenia makaronu non stop przychodzi czas, gdy jem go "tylko" kilka razy w tygodniu.
15. Mój ulubiony język występujący we Włoszech to neapolitański (bo jak wiecie lub nie, neapolitański nie jest uznawany za dialekt). Uwielbiam jego brzmienie i bardzo chciałabym w nim mówić! Rozumieć, trochę rozumiem, słów trochę znam, ale mówić jest ciężko. Drugim ulubionym dialektem i akcentem jest ten z Bergamo.
16. Jestem wielką fanką Vespy. Moja przejażdżka niestety nie należała do zbyt udanych, ale i tak marzę o własnej Vespie. <3
17. Kiedy byłam mała, wyjazdy do Włoch kojarzyły mi się z cytrynowymi lodami. W Polsce jadałam wszystkie możliwe smaki, a w Italii tylko cytrynowe. Teraz nie mogę nawet patrzeć na ten smak.
18. Znajomość języka dawała mi świetne przywileje, gdy byłam nastolatką. Często dostawałam darmowe pizze, lody, napoje w restauracjach.
19. Abruzzo, Kalabria, Sycylia to moje ulubione części Włoch.
20. Mój pokój to jedna wielka, włoska kraina. Naprawdę, mam w pokoju przeróżne, niekiedy dziwaczne rzeczy kojarzone z Italią.
21. Tak, Włochy są moim drugim domem. Moi włoscy przyjaciele żartują, że jestem o wiele bardziej nich niż polska ahah. Kocham zarówno Polskę jak i Włochy i ciężko byłoby mi wybierać. Jestem też ogromną fanką piłki nożnej więc, gdy zdarzają się mecze Polska- Włochy to 90 min ze stresu mam wyjęte z życia, a i tak kończy się tak, że jestem bardzo smutna, bo przecież ktoś odpaść musiał!
22. Bardzo przeżywam, gdy coś złego dzieje się w Italii. Gdy mam możliwość zawsze staram się jakoś pomóc.
23. Jestem też strasznie nerwowa, gdy ktoś mówi, źle o Włochach lub Włoszech jako kraju. Wiem, że nie powinnam się tym przejmować, ale mało rzeczy denerwuje mnie tak jak właśnie to.
24. Saviano jest moim wzorem i nie liczy się co inni o nim mówią...
25. Obejrzałam serial "Gomorra" 7 razy w całości i nie polecam oglądać go ze mną, bo znam cały na pamięć i cały czas zdradzam fabułę. :D


To już tyle na dzisiaj. Dajcie mi koniecznie znać czy podobają wam się takie luźniejsze wpisy oraz zasugerujcie o czym jeszcze chcielibyście u mnie poczytać! :)

Buziaki.


piątek, 25 sierpnia 2017

#174 Jak poradzić sobie we włoskiej restauracji?

Witajcie moi kochani! :)

Nie wiedziałam do końca jaki wymyślić tytuł dla dzisiejszej notki, ale mam nadzieję, że w miarę czytania, zrozumiecie wszystko co miałam na myśli. :)
Wiadomo, że co kraj to obyczaj i ja sama, gdy jadę poza Polskę czy Włochy, często zastanawiam się czy odpowiednio postępuję w danym miejscu. Np. na początku pobytu w Portugalii obserwowałam ludzi kupujących owoce w supermarkecie, bo zastanawiałam się czy mogę wziąć je po prostu ręką jak w Polsce czy muszę założyć foliową rękawiczkę jak we Włoszech (nawet parę razy w It byłam świadkiem jak ktoś zwracał drugiej osobie uwagę za to, że nie używa rękawiczki🙈). Foliowych rękawiczek jednak nigdzie w portugalskich sklepach znaleźć nie mogłam, a i szybko zauważyłam, że Portugalczycy także biorą owoce po prostu dłonią.
Podobne rozterki mam za każdym razem w restauracji w nowym kraju. Ile napiwku powinnam zostawić? 10%, 20%? Nic? To jest jedno z najbardziej męczących mnie pytań...
Myślę więc, że mój post o restauracyjnych rozterkach we Włoszech przyda się każdemu kto pierwszy raz wybiera się do Italii.

1. Wymawianie nazw potraw.
Wiadomo, że nie nauczycie się nowego języka i wszelkich zasad wymowy w kilka dni, ale przed wyjazdem do nowego kraju warto zaznajomić się choć ciut z podstawowymi zwrotami i ich wymową. Ja sama przed wyjazdem do Portugalii nauczyłam się zasad wymowy chociaż na tyle by bez wstydu móc zamówić obiad w restauracji.
O ile słowo pizza każdy potrafi jako tako wymówić, tak już przy bardziej skomplikowanych nazwach pojawiają się przeróżne, straszne dla ucha twory.
Bruschetta- Brusketta nie żadna Bruszeta ani Bruszczieta.
Gnocchi- Niokki a nie Gnoczi.
Penne- z wyraźnie zaakcentowanym podwójnym n. Chyba, że chcecie zamówić pene- penisa. ;)
Margherita- Margerita a nie Mardżerita ani Margarita.
Funghi- Fungi zamiast Fundżi.

2. Coperto i napiwek.
Tutaj sprawa jest trochę bardziej skomplikowana i często zależna od danej restauracji. Czym jest coperto? Jest to tak jakby opłata pobierana za wejście do restauracji i miejsce przy stoliku. Zazwyczaj naliczana jest ona dla każdej osoby przy stoliku, rzadziej policzona od razu za cały stolik. Cena coperto powinna być podana w Menu, ale kilka razy zdarzyło mi się, że nigdzie nie było o niej informacji i o jej wysokości dowiadywałam się dopiero otrzymując rachunek. :) Cena coperto to zazwyczaj 1-2 euro za osobę, ale tutaj chyba też nie ma reguły. Po 3 euro od osoby płaciłam w knajpie w Rzymie i Mediolanie, 50 centów od osoby w małej restauracji na południu Kalabrii. Wiadomo, że im większe, popularniejsze miasto i im restauracja ma lepszą lokalizację to coperto będzie większe.
Co natomiast z napiwkiem? Zdarza się, że coperto zawiera już ewentualny napiwek (taką informację powinniśmy znaleźć w menu lub przy wejściu do restauracji. Zdarza się, choć to rzadkość, że jakaś restauracja jest np. wolna od coperto, albo ma coperto połączone z napiwkiem i informuje o tym przy wejściu, aby przyciągnąć klientów). W innym wypadku wypada zostawić 10-15% należności.

3. Typy restauracji.
Mam wrażenie, że te typy coraz bardziej się zacierają i powoli w wielu miejscach zaczyna pojawiać się miszmasz. Mimo to we Włoszech rozróżnić można:
Pizzeria- głównie serwuję się tam pizzę.
Trattoria- mniejsza odnoga zwykłego Ristorante. Zazwyczaj tańsza, często z winem w karafkach kupowanym na połówki lub litry.
Taverna- pub.
Osteria- coś w rodzaju karczmy gdzie można napić się wina i zamówić do tego coś co nazwać możemy starterami.
Generalnie polecam wybierać raczej restauracje, które na pierwszy rzut oka nie wyglądają specjalnie zachęcająco i te, w których przebywają w większości Włosi. Warto skręcić w boczną uliczkę i oddalić się trochę od ścisłego centrum miasta. :)

4. Napoje.
Cappuccino wypada pić tylko i wyłącznie do śniadania. Zamawiając caffè otrzymamy to co w Polsce zwiemy espresso. Do głównego posiłku zazwyczaj pija się wodę lub wino. Zamawiając herbatę musicie doprecyzować, bo możecie otrzymać Estathè czyli mrożoną herbatę w puszce, która swoją drogą jest przepyszna i polecam wam ją w niestandardowych smakach! Chęć picia herbaty może być także zrozumiane w niezbyt pozytywny sposób- jedzenie wam nie smakowało, coś wam zaszkodziło i boli was żołądek. ;)
Jeśli wypijecie kawę przy barze, ominie was płacenie coperto.

5. Godziny obiadu.
Włoski obiad zazwyczaj je się między 12, a 15. Potem kuchnie w restauracjach zazwyczaj są zamknięte i możecie zamówić tylko np. coś do picia. Nie dotyczy to restauracji czysto turystycznych, które często otwarte są przez cały dzień, ale jakość tego jedzenia niekoniecznie musi być wysoka i "włoska". Kuchnie ponownie otwierają się zazwyczaj ok.19.


Wspomniałam o najważniejszych kwestiach włoskich restauracji i naprawdę mam nadzieję, że przez przypadek o niczym nie zapomniałam. Jeśli macie jakieś informacje lub doświadczenia, o których nie wspomniałam, czekam na wasze opinie w komentarzach! :)

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

#173 Włochy- piękne miejsca cz.14

Dzień dobry moi kochani! :)
W dzisiejszym poście zabieram was do Włoch środkowych, a dokładniej do Pizy. Za pewne większości z was Piza kojarzy się z krzywą wieżą, turystami robiącymi setki zdjęć "na jedno kopyto" w stylu "ja trzymam wieżę", "wieżą chce mnie zabić", "ja podpieram wieżę". :D
Mi natomiast to miasto zawsze będzie kojarzyć się z zupełnie innymi rzeczami. Pierwsze co przychodzi mi na myśl to- czarnoskórzy handlarze podrabianych torebek leżący całe dnie w cieniu murów oraz były chłopak mojej przyjaciółki, o którym wiem pewnie więcej niż chciałby, żebym o nim wiedziała ahah. Nic nie poradzę, że są to pierwsze myśli, które nasuwają mi się do głowy, gdy słyszę o Pizie.
Prawdopodobnie mówiłam wam kiedyś, że ciężko mi jednoznacznie zdecydować o piękności Pizy. Wynika to z tego, iż o wiele bardziej podobają mi się części miasta, do których rzadziej dochodzą turyści. Pole cudów z pewnością jest urocze, z pewnością wielu ludzi na jego widok traci oddech, ale ja doceniam bardziej rzeczy, które znajdują się z dala od tysięcy par oczu.

Uważam, że Pizę wypada zobaczyć chociaż raz w życiu. Sama byłam w niej wiele razy choć przyznam, że ostatni raz jakieś 5 lat temu. Do Pizy można tanio dolecieć z Polski, wynajmy mieszkań także nie są zbyt drogie, mimo to nie jestem pewna czy chciałabym tam znów spędzać dłuższy czas.

Jeśli macie możliwość spędzenia jednego dnia w Pizie to polecam jak najbardziej. Jeśli szukacie natomiast miasta, w którym fajnie spędzić tydzień (i nigdzie się poza nie nie ruszać) to doradzałabym poszukać czegoś innego. ;)
Jeśli mogę dać wam radę- spędźcie mniej czasu na Polu cudów, a więcej na poznawaniu miasta po swojemu. Jeśli macie czas, koniecznie idźcie posiedzieć i pospacerować nad rzeką Arno, a potem prosto do Palazzo Blu. W tej części miasta znajdziecie także dużo uroczych uliczek i kościołów.

Będąc w Pizie zapomnijcie na moment o ślepym biegu za pozostałymi turystami. Piza jest fajna taka jaka jest, ale jeszcze lepsza z dala od zgiełku i cykanych na oślep zdjęć z wieżą. ;)



Dajcie mi znać jeśli byliście w Pizie! :)

sobota, 19 sierpnia 2017

#172 Włoskie hity na lato.

Dzień dobry kochani! :)
Dziś przygotowałam dla was bardzo muzyczny post, ponieważ pełen będzie utworów, które towarzyszyły mi (i za pewne większości Włochów, bo wiele z nich to typowe wakacyjne hity) przez ostatnie, letnie tygodnie. Niektóre co prawda są już nieco starsze, ale czasem niektóre piosenki "powracają do mnie" i takim to sposobem po kilku miesiącach/latach znów zaczynam ich słuchać.
Jesteście ciekawi jaka jest moja muzyczna lista na lato 2017?

1. Marracash- Niente canzoni d'amore
Właśnie to miałam na myśli mówiąc o piosenkach nieco starszych.:) Niente canzoni d'amore ma już prawie 2 lata i choć znałam ją dużo wcześniej to dopiero ostatnio zaczęła mi się podobać. Po 1. Generalnie lubię dość muzykę Marracash'a. Po 2. Podoba mi się jej tekst. Często przed zaśnięciem zamykam oczy i po prostu słucham sobie tych wyśpiewanych słów. Mają coś w sobie i jakoś do mnie pasują.
2. Luchè- Quelli di ieri
No dobra, przyznaję się! Mam słabość do włoskiego rapu, a już szczególnie do raperów z Neapolu. :D
Luchè jest na rynku muzyczny prawie tyle lat ile ja żyję! :D ale przez dłuuuugi czas nie miałam pojęcia o jego istnieniu! Jego muzyką zainteresowałam się dopiero kilka lat temu i  kiedyś zdarzyło się także, że poznałam osobę, która jest jego bliskim przyjacielem i przez chwilę miałam przyjemność usłyszeć głos Luchè przez telefon ahah. :D
Quelli di ieri jest jedną z nielicznych raperskich (Boże jak to nazwać?) piosenek, które potrafię w całości z głowy, lepiej lub gorzej zarapować ahah.
3. J-AX & Fedez- Senza pagare
Jestem ogromną fanką tego duetu! Ich piosenki od kilku lat co roku podbijają włoskie lato i naprawdę każdy w Italii potrafi je zaśpiewać! Teksty może nie są najwyższych lotów, ale zawsze mega wpadają w ucho i zazwyczaj przez całe lato nie mogę się od nich odczepić.
4. Coez- Faccio un casino
Nie mam pojęcia czemu ta piosenka tak mnie prześladuje, bo ani za samym Coezem nie przepadam jakoś szczególnie, ani słowa jego utworów nie są specjalnie wyszukane. Mimo to ta piosenka jest dla mnie prawdziwym hitem lata 2017. Śpiewałam ją przez cały pobyt w Portugalii i ludzie najpewniej myśleli, że jestem nienormalna. Chodziłam po centrum Lizbony i śpiewałam "Era meglio se non ti conoscevoooooo". Nie mogę przestać jej śpiewać...
5. Carl Brave X Franco 126- Sempre in 2
Uwielbiam całą płytę "Polaroid", ale ta piosenka wygrywa wszystko. Nie wiem dlaczego, zawsze wprowadza mnie w pewien nostalgiczny nastrój. Czuję się przy niej tak jakoś... z jednej strony dosyć obco, a z drugiej takiej lekko. Zupełnie jakbym zyskiwała jakąś tajemniczą świadomość, że w każdej chwili mogę wszystko zmienić, że zawsze mogę gdzieś uciec. Zdecydowanie jest to najczęściej odtwarzana przeze mnie piosenka od kwietnia bądź maja.
6. Federica- Dopotutto
Federica jest moją miłością jakkolwiek to brzmi! O Federice zrobiło się głośno dość niedawno dzięki "Amici 16". Od tej pory nagrała kilka naprawdę świetnych piosenek, które szybko stały się hitami. Może jest to muzyka kierowana bardziej do nastolatków, ale uwielbiam jej głos i romantyczne piosenki.:)
7. Baby K- Voglio ballare con te
Piosenka nr 2, którą śpiewałam wszędzie podczas pobytu w Portugalii! Mój towarzysz podróży miał mnie już dosyć, naprawdę. Gdy tylko słyszał znów "Voglio ballare con te", wzdychał "O jezu..." ahah. Jest to jedna z bardziej pozytywnych piosenek jakie miałam okazję słyszeć w tym roku. Na yt znajdziecie ją pod postacią dwóch różnych teledysków. Ja dodałam ten, który preferuję. :)
Z tą piosenką lato trwa cały rok.

8. Benji & Fede- Tutto per una ragione
O tej piosence trudno mi coś więcej powiedzieć, bo nigdy nie słyszałam żadnego innego utworu tego duetu. Tutto per una ragione jest jednak z całą pewnością bardzo letnia i często leci we włoskich stacjach radiowych. :)

9. Fabri Fibra- Pamplona
Można powiedzieć, że jeśli chodzi o życie muzyczne, wychowałam się na Fabri Fibra. :) Był to jeden z pierwszych, o ile nie pierwszy, włoski muzyk, którego świadomie słuchałam. Zawsze będę mieć do niego sentyment, a jego utwory nigdy mnie nie zawodzą. :) Fibra ma dużo "cięższych" w odbiorze piosenek. Pamplona jest za to idealna na letnią imprezę. Do tego udział Thegiornalisti, których także ostatnio polubiłam. :)

10. Clementino- Quando sono lontano
Jeśli czytaliście uważnie to już wiecie, że kocham neapolitańskich raperów. Clementino to klasa sama w sobie i nie da się go nie znać (o ile oczywiście bywacie w Italii, albo interesujecie się włoską, współczesną muzyką). Jego muzyka to dla mnie miliony wspomnień, łez, dobrych chwil, uśmiechów... Zamykam oczy i zawsze słyszę tą piosenkę. Od razu jakoś mi tak lepiej. Ostatnio znów "przyczepiło się" do mnie Quando sono lontano i tak już od maja słucham jej co najmniej raz dziennie.



Znacie coś? Może zachęciłam was do posłuchania? :)

wtorek, 15 sierpnia 2017

#171 Różnice między Portugalią, a Włochami.

Witajcie moi kochani!
No dobrze... Tytuł może wam się wydać trochę zabawny i być może już teraz zastanawiacie się czemu zdecydowałam się na taki post. Ja wiem, naprawdę wiem, że między każdym z krajów dostrzec można szereg różnic i niczym wyjątkowym jest ich wytykanie, ale pomysł na tego typu notkę pojawił się w mojej głowie jeszcze podczas moich wakacji, gdzieś w drodze na Cabo da Roca więc mam nadzieję, iż do mojej listy różnic podejdziecie z uśmiechem. :)


1. Skrzynki pocztowe i znaczki pocztowe.
To była pierwsza rzecz po przyjeździe do Portugalii, która naprawdę mnie zaskoczyła. Przyzwyczajona byłam, iż we Włoszech skrzynki pocztowe znajdują się na każdym kroku. Dosłownie chodzisz po miastach, miasteczkach i co i rusz natykasz się na skrzynki. Znaczki kupić można w specjalnych kioskach lub na poczcie i pomyśleć, że ja przez całe życie uważałam, że to, iż muszę iść po znaczek do specjalnego kiosku jest ogromnym utrudnieniem!
W Portugalii jedna ogromna skrzynka podzielona na kilka części (Portugalia, Hiszpania, inne kraje ecc...) znajduje się JEDYNIE przy poczcie. Znaczki kupić można za to, albo na poczcie (czyli generalnie tak jak i we Włoszech czy Polsce), albo w specjalnym automacie przy poczcie, który oszukał mnie 2 na 3 razy "wchłaniając" wszystkie pieniądze i nie dając nic w zamian.
Podsumowując więc- We Włoszech zdecydowanie łatwiej i szybciej jest wysłać list bądź kartkę.

2. Brak dubbingu.
Jeśli jeszcze nie wiecie- Włosi są mistrzami dubbingu. Dubbingują każdy możliwy film i czasami tak myślę, że co poniektórzy pewnie nigdy nie słyszeli nawet oryginalnego głosu zagranicznego aktora. :P
W Portugalii sprawa wygląda zupełnie inaczej! Byłam bardzo zdziwiona, ale każdy zagraniczny film w telewizji emitowany jest w języku oryginalnym i opatrzony jedynie portugalskimi napisami. Powiem wam, że w sumie to świetna sprawa, bo Portugalczycy cały czas mają kontakt z językami obcymi.

3. Kultura.
Nazwałam ten punkt bardzo ogólnie więc już tłumaczę o co chodzi zanim pomyślicie, że chcę tutaj kogokolwiek posądzać o brak kultury samej w sobie. Chodzi mi mniej więcej o to, iż z moich obserwacji wynika, że Portugalczycy jeżdżą bardzo wolno i spokojnie. Chyba normą jest, że w Lizbonie każdy wychodzi na ulicę jak i kiedy chce (co tam, że jest czerwone...), a samochody hamują i bez złości każdego przepuszczają. Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona ich kulturą jazdy.
Do tego dochodzi czystość miast. Na ulicach prawie zero śmieci, w parkach nawet późną porą nie widuje się śpiących bezdomnych jak to jest niestety w wielu włoskich miastach. Generalnie odniosłam wrażenie, że portugalskie miasta są o wiele czyściejsze, a kierowy bardziej zdyscyplinowani.


4. Ocean.
Tutaj możecie się troszkę śmiać, ale gdy weszłam do Atlantyku ze strony Lizbony myślałam, że zaraz zatrzyma mi się krążenie. Woda była LODOWATA, a ja byłam pewna, że właśnie taki jest ocean bez względu na to w jakie miejsce pojadę. Gdy dojechaliśmy do Algarve, weszłam do wody i po prostu aż mnie zatkało! Woda była o wiele cieplejsza niż chociażby włoski Adriatyk. Tego naprawdę się nie spodziewałam.


5. Jedzenie.
Jadąc do Portugalii tak naprawdę nie wiedziałam jak wygląda ich kuchnia. Spodziewałam się, że będą to ryby, ryby, więcej ryb... Ale liczyłam też na jakieś potrawy z makaronem czy ryżem... A tu lipa! Portugalczycy jedzą chyba same ryby i steki, a mój biedny żołądek już po tygodniu prawie się skurczył z braku makaronu i takim to sposobem przez kolejny tydzień kolacje jadałam tylko we włoskiej knajpie. <3 Żeby nie było, obiady nadal jadałam po portugalsku!
Zdziwiło mnie także to, iż Portugalczycy używają nieprawdopodobnych ilości oliwy. Wręcz "topią" swoje potrawy w oliwie. Myślałam, że to Włosi używają jej aż nad to, a tutaj okazało się, że moje wcześniejsze założenia były całkowicie błędne. :)


Mogłabym takich różnic znaleźć jeszcze chociaż kilka (np. to, że większość Portugalczyków posługuje się doskonałym angielskim co zdecydowanie mnie zdziwiło, albo to, że transport miejski jest o wiele droższy niż w Italii, albo to, że mają jeszcze większą obsesje na punkcie muzyki niż przeciętny Włoch!), ale są to różnice dość delikatne. W sensie, nie chce generalizować, że ci mówią lepiej w danym języku, a ci gorzej, bo większość takich małych różnic zależnych jest od konkretnego regionu, konkretnych ludzi.. Nie mniej jednak, 5 powyższych różnic to te, które wydały mi się najciekawsze i te, które od razu przyszły mi do głowy już podczas mojej podróży.

Dajcie mi znać czy podoba wam się taka notka!
Buziaki i do usłyszenia. :)








czwartek, 3 sierpnia 2017

#170 Najpiękniejsze włoskie słowa cz.2.

Witajcie kochani! :)
Prawie rok temu napisałam dla was posta z wybranymi przeze mnie najpiękniejszymi, włoskimi słowami i post ten do tej pory cieszy się ogromną popularnością (wręcz jest to najpopularniejszy post na całym moim blogu:))., dlatego postanowiłam zrobić dla was małą aktualizację i dodać kolejnych kilka słów, które zawsze bardzo mi się podobały i podobają i z pewnością znajdują się w czołówce moich ulubionych.

1. Capolavoro- Słowo, które oznacza arcydzieło, dzieło życia. Często przeze mnie używane. Czasem coś tam sobie narysuję co w ogóle nie przypomina tego co miało przypominać (witamy antytalent plastyczny:)) i śmieję się z przyjaciółmi mówiąc im, że właśnie stworzyłam swoje capolavoro, ah! Można ten wyraz też łatwo rozłożyć na części. Capo- coś głównego, ważnego, szef, lavoro- praca.

2. Portafortuna- Także z tym słówkiem mam miłe wspomnienia i skojarzenia. Oznacza ono coś co przynosi szczęście typu talizman, amulet.

3. Solletico- uwielbiam brzmienie tego słowa i już na samą myśl o nim mam uśmiech na twarzy. :) Solletico oznacza nic innego jak łaskotki!

4. Speranza- nie jest to zbyt wyszukane słowo, ale ma w sobie to coś co sprawia, że je uwielbiam. Samo brzmienie tego słowa sprawia, że robi mi się tak jakoś lekko na duchu. Może nie chodzi tutaj więc o samo słowo jak o jego znaczenie. Speranza oznacza nadzieję. Piękne słowo, prawda?

5. Tramonto- zachód słońca. Od razu człowiek jakiś taki... rozmarzony?;) W sumie kto nie lubi patrzeć na znikające malowniczo za horyzontem słońce? Tutaj bardzo lubię także "Ci sono tramonti che non tramontano mai"- są zachody słońca, które nigdy nie zachodzą.

Jestem pewna, że każdy z was zna choć jedno włoskie słówko więc co dodalibyście do mojej listy? :)