Etykiety

wtorek, 28 marca 2017

#146 Książka- Triumf śmierci.

Dzień dobry kochani!
Dzisiaj nadszedł ten wesoły dzień, w którym po raz pierwszy (tak mi się wydaje) powiem wam coś więcej o pewnej włoskiej książce. Gdy nie mam nic obowiązkowego do czytania na uczelnię, to oczywiście sięgam jedynie po książki włoskich autorów lub książki o mafii. Jasne, czasem zrobię jakiś wyjątek, ale dopóki nie przeczytam wszystkich włoskich arcydzieł, które sobie postanowiłam to szkoda mi dzielić czas na innych. ;)
Dziś będzie o książce, która wyrządziła w mej głowie niemałe spustoszenie. "Triumf śmierci" Gabriele D'Annunzio. Kocham wiersze D'Annunzio całym sercem więc któregoś z pięknych dni postanowiłam, że nabędę kilka jego książek i także przeczytam. Wiedziałam, że będzie to intelektualna wyprawa, ale nie spodziewałam się, że aż taka! Na pierwszy ogień poszedł wspomniany już "Triumf śmierci". Nie zraziło mnie, że tak wielu Włochów próbowało mnie zniechęcić do czytania. Sięgnęłam po nią z radością i ogromnym podekscytowaniem. "Oto trzymasz w rękach cudownego D'Annunzio"- powtarzałam sobie dotykając stron. AH!

Co powiedziałabym więc o samej książce?
Nie jest to lekka pozycja. Właściwie po 200-300 stronach(całość ma 500), czytelnik zaczyna czuć się zmęczony. Nie znudzony. Zmęczony psychicznie. Dodatkowo mniej więcej po tym czasie 200-300 stron zaczęłam domyślać się jakie będzie zakończenie i naprawdę czułam się tym mocno zaniepokojona, wręcz przerażona. Bohater wykańczał mnie psychicznie, ale tak bardzo chciałam dowiedzieć się czy mam rację (miałam), że brnęłam w jego emocjonalne przemyślenia dalej i dalej...
Zakończenie jest jednak trochę suche. Takie jak się domyślałam, ale takie zimne... Nagłe.
Jeśli macie wolną chwilę, depresyjny nastrój i chcecie pogrążyć się jeszcze bardziej to jak najbardziej polecam. Z pewnością jest to książka udana. Język jest doskonały, opisy także. Po prostu jest w niej coś niepokojącego... Coś przed czym ostrzegali mnie inni... Niemniej jednak nie żałuję i cieszę się, że spełniłam swoje małe czytelnicze marzenie nawet jeśli teraz moja głowa eksploduje od nadmiaru myśli.


Czytaliście kiedyś coś D'Annunzio?

sobota, 25 marca 2017

#145 'Ndrangheta. Realne zagrożenie?

'Ndrangheta. Słowo, na którym język łamie sobie cała masa obcokrajowców, kryjące w sobie coraz więcej tajemnicy i strachu.
Jeśli już trochę mnie znacie to doskonale wiecie, że włoska mafia jest jednym z moich największych zainteresowań i każdą wolną chwilę poświęcam zbieraniu dodatkowych informacji na temat jej genezy, działań, układu... Informacji nigdy za wiele!
Moją ulubioną organizacją kryminalną (jak to brzmi...) jest Camorra, ale pozostałe większe jak właśnie kalabryjska 'Ndrangheta z największym ośrodkiem w Reggio Calabria i okolicy, puglijska Sacra Corona Unita działająca głównie w Bari i Brindisi czy sycylijska Cosa Nostra coraz częściej przewijają się w moich myślach. O Camorze powiedziane zostało już naprawdę wiele, głównie dzięki Saviano, który nagłośnił problem na cały świat. O pozostałych organizacjach wciąż mówi się niewiele nawet jeśli ich nazwy wciąż przewijają się we włoskich dziennikach przy okazji kolejnych ulicznych wyroków czy handlu narkotykami...
Dziś 'Ndrangheta uważana jest za najbardziej niebezpieczną włoską organizację kryminalną. To naprawdę szokujące, gdy człowiek wyobrazi sobie chociażby co wyprawia Camorra, a tu proszę... Istnieją gorsi od niej. W całej Kalabrii wskaźnik przestępczości mafijnej jest aż dwukrotnie większy niż w Kampanii i trzykrotnie niż w Puglii.

'Ndrangheta narodziła się w malutkiej, kalabryjskiej wiosce San Luca gdzie nowi mafiozi przechodzili chrzest i przysięgali wierność organizacji.
O samej mafii zrobiło się głośno dopiero na początku XXI wieku kiedy to zamordowany został znany polityk, Francesco Fortugno. Strzały padły w Locri, w miasteczku, które sparaliżowało mnie strachem i na pewno zrobię o nim osobny wpis. Wtedy też przez Włochy przeszła fala protestów pod hasłem "Ammazzateci tutti!" (zabijcie nas wszystkich). To choć na chwilę sprawiło, że 'Ndrangheta pojawiła się na ustach wielu osób i zatrzymano sporo ludzi z nią powiązanych.

Sposób rekrutacji do 'Ndranghety różni się także od tego jak wygląda to chociażby w Camorze. Członkami są przede wszystkim osoby z rodziny, nie polega to na werbowaniu młodych, biednych chłopaków tak jak często ma to miejsce przy rekrutacji na żołnierzy Camorry. Synowie kalabryjskich mafiozów od małego "przyuczają się do zawodu".

'Ndrangheta ma swoje sieci na całym świecie i nieprawdą jest, że działa jedynie w Kalabrii czy jedynie we Włoszech. Jej odłamy działają w Niemczech, a nawet w tak odległej Australii czy Kolumbii!

Główną kryjówką mafiozów jest Park Narodowy Aspromonte i nieoficjalnie zawsze mówi się, że nie najlepszym pomysłem jest przemieszczanie się samemu po jego dzikich terenach. W lato aresztowany tam został długo poszukiwany boss Ernesto Fazzalari.
http://www.repubblica.it

Prawdopodobnie najgłośniejszym wydarzeniem związanym z 'Ndranghetą była Faida di San Luca, która miała miejsce w latach 90 XX wieku i dotyczyła wojny pomiędzy mafijnymi rodzinami.

W wyniku wojen klanów, sprzeciwiania się mafijnej organizacji lub wchodzeniu w drogę jej bossom wciąż giną ludzie. Na ulicy, w domach, przez pomyłki lub celowo. Jeśli ktoś mówi wam, że problem mafii w Italii nie istnieje i super bezpiecznie jest chodzić w niektóre miejsca to najpewniej trochę was oszukuje, ale cóż... Wielu Włochów cierpi na syndrom wyparcia i dopiero przy bliższych kontaktach zaczyna się przed wami otwierać. W sumie się temu nie dziwię...

18 marca 2006 w małej miejscowości Bianco zabity został piłkarz Vincenzo Cotroneo.

W 1981 życie straciła 25 letnia Rossella, która stała się niewygodnym świadkiem mafii.

10 marca 2003 w Lamezii zabity zostaje przedsiębiorca, który odmawia płacenia haraczu.

20 września 2009 po kilku miesiącach spędzonych w szpitalu w stanie krytycznym umarł 11 letni chłopiec, który grając w piłkę na boisku znalazł się na linii kul wymienianych pomiędzy skłóconymi 'ndrinami.

Takich przypadków jest oczywiście więcej. Wybrałam 4 losowe, aby przedstawić wam, że mafia i życie w jej cieniu to nie tylko odległe mity.
Mam nadzieję, że podobają wam się takie wpisy.
Do usłyszenia! :)


czwartek, 23 marca 2017

#144 Włochy- piękne miejsca cz.12

Dzień dobry moi mili!
Dziś zabiorę was w absolutnie urocze miejsce i mimo, iż mówię to za każdym razem, gdy piszę o Włoszech to dziś też musicie mi uwierzyć, że jest to miejsce absolutnie najbardziej urocze ze wszystkich innych.
Mowa o Lucce! Kto z was był w tym mieście wie, że można by spędzić tam całe długie miesiące i patrzeć jak zmienia się pod wpływem pór roku i tak naprawdę nadal nie mieć dość. Jeszcze trochę i moja miłość do Neapolu i Tropei mogłaby zostać zagrożona, ale ufff zdrowy rozsądek wygrywa i Lucca plasuje się tuż za nimi.
Kiedyś wydawało mi się, że zamieszkam w Sienie, albo w Lucce. I w jednym i w drugim mieście byłam wielokrotnie i za każdym razem czułam się tam tak domowo, a ulice za każdym razem, nie zależnie od tego czy skąpane letnim słońcem czy przykryte szczelną warstwą chmur czy spowite całkowitym mrokiem... chwytały mnie za serce tak samo.
To jest takie piękne uczucie. Znajdujesz się nagle gdzieś po środku Italii, w sercu Toskanii i chodzisz ulicami, którymi chodzili sami wybitni ludzie. Giacomo Puccini, Alfredo Catalani, Guglielmo Petroni... i zastanawiasz się co czuli stawiając stopy na tych samych wybrzuszonych chodnikach, gdzie odnajdowali inspiracje, ile życia tchnęło w nich to miasto... W toskańskich miastach zawsze czuję się taka mała, a jednocześnie taka zmobilizowana do działania. Schodki przestają być schodkami, a zaczynają być najmilszym miejscem do pisania w notatniku. Istnieją włoskie miejsca bliższe mojemu sercu, ale Lucca sprawia, że chcesz tam tworzyć, że chcesz rozpocząć nowe życie z dala od całego świata.








Kto już był w Lucce, a kto się wybiera? <3 Łapka do góry!

wtorek, 21 marca 2017

#143 Włoskie piosenki na marzec.

Ciao a tutti!
Czy ktoś jeszcze pamięta czasy, gdy co miesiąc serwowałam wam dawkę włoskiej muzyki? Od tej pory nazbierało się trochę nowości, a ja jakoś odwlekałam moment dzielenia się nimi z wami, nie będąc pewna czy, aby na pewno was to interesuje. Pozwólcie jednak, że przestawię wam kilka nowych hitów. Dzięki temu i ja sama pamiętam potem do czego chciałabym jeszcze wrócić! :)

1. Alessandra Amoroso- Fidati ancora di me
Jej głos zawsze sprawia, że tęsknie jeszcze bardziej. Bardzo ją lubię. :)
2. Tiziano Ferro- Il conforto
Żadna to nowość możecie powiedzieć, ale! W 1 dzień wiosny pojawił się cudowny, nowiutki teledysk. Jest naprawdę perfekcyjnie zrobiony, a do tego połowa dzieje się w Katanii, jednym z moich ulubionych miast. Po wcześniejszym, pełnym zmysłowości teledysku nie sądziłam, że jeszcze mnie coś tak zaskoczy. Polecam naprawdę.
3. Vasco Rossi- Come nelle favole
Na pewno znacie tego pana. :) Bardzo lubię jego charakterystyczny głos.
4. J-Ax &Fedez &Alessandra Amoroso- Piccole cose
Zawsze, gdy widzę połączenie J-Ax'a i Fedeza to mam wrażenie, że wyjdzie z tego coś cudownego, a tutaj jeszcze Alessandra! Tekst bardzo do mnie trafił. :)
5. Thegiornalisti- Completamente
Piosenka ma już kilka miesięcy więc na tle pozostałej czwórki może wydawać się już prehistorią.;) Usprawiedliwię się tym, że thegiornalisti odkryłam dopiero niedawno. Mają w sobie coś ciekawego. :)
Mam nadzieję, że moja playlista przypadła wam do gustu. Dajcie znać! :)

piątek, 17 marca 2017

#142 Mój prywatny włoski alfabet.

Witajcie kochani w kolejnym poście i mam nadzieję, że wybaczycie mi małą pauzę.

Przez długi czas zastanawiałam się nad skojarzeniami, pierwszymi myślami, które pojawiają mi się w głowie, gdy wypowiem nazwę Italia. Jak dużo mogłabym powiedzieć o Włoszech w tych kilku słowach? Co zostałoby numerem jeden, gdy musiałabym się ograniczyć? Naprawdę jest to trudne zadanie, bo myśląc o Włoszech, w głowię mam od razu milion myśli i tak wiele mogłabym na ten temat powiedzieć.
Stwierdziłam, że stworzenie włoskiego alfabetu, pierwszych skojarzeń do danej litery będzie świetną przygodą i dla mnie i dla was. Przy okazji poznać możecie trochę słów, a ja jestem ciekawa co wam jako pierwsze przyszło do głowy. :) Unikałam jak ognia przypisywania do literek miast czy regionów, bo inaczej tylko tak mógłby wyglądać cały alfabet.

A jak amare. Kochać. Włosi kochają życie. Kochają dobre jedzenie. Kochają kobiety. Kochają rozmawiać i kochają pomagać.
A ja kocham ich życzliwość, klimat, kulinarne dzieła sztuki. Kocham kochać we Włoszech.
B jak barba. Zawsze to wszystkim powtarzam, że jak dla mnie Włosi mają kult swoich włosów, swoich BRÓD. Miliony kremów i specyfików do brody, zarost idealnie przycięty, profesjonalni "barberzy". Gdy oczami wyobraźni wyobrażam sobie jakiegoś Włocha, od razu widzę jego brodę!
C jak ciao. Najbardziej uniwersalne słowo, które zna chyba każdy. Powtarzane tysiące razy dziennie tej samej osobie. Nie można minąć kogoś znajomego nie mówiąc "ciao".
D jak domani. Wszystko zrobi się jutro. Po co zaprzątać sobie czymkolwiek głowę skoro można to przełożyć na jutro?
E jak energia, która towarzyszy każdemu bez względu na wiek. Czy to słońce aż tak mocno ładuje akumulatory?
F jak finito. Finito e basta!
G jak gnocchi! Kto nie jadł niech żałuje. Mogłabym jeść je bez końca o ile są dobrze przygotowane. Do tego nie zapominajmy o podwójnym znaczeniu tego słowa. ;) Może nie jest to najpiękniejsze określenie, gdy mówi się na dziewczynę gnocca, ale o tym innym razem.
H jak hotel. Kocham włoskie hotele mimo, iż wielu rozczarowują. :D
I jak innamorato. Używam tego słowa nałogowo opowiadając innym o pięknych miejscach, które widziałam. Zawsze jestem innamorata czyli zakochana.
L jak lontano. Ile razy bym nie spytała czy to jest lontano (daleko) zawsze usłyszę "nie, nie to bardzo blisko",a potem okazuje się, że to "tylko" 5 km pod górę na piechotę. No cóż.
M jak mangiare. Nie jesz, nie istniejesz. Prosta włoska zasada.
N jak niente. Zwolnij i po prostu nie rób nic.
O jak ospite. Pozwól Włochowi traktować cię jak gościa, a możesz być pewny, że wykaże się sporym zaangażowaniem!
P jak pizza. Nie jestem oryginalna, ale cóż mogę na to poradzić. Usprawiedliwię się, że na równi ze słowem pizza przyszło mi na myśl słowo pasta.
R jak radio. Prawdziwe włoskie radio gdzie 3/4 dnia zostaje przegadane, ale nigdy nie czuję takiej wolności jak wtedy, gdy pędze włoską autostradą, a z radia leci jakiś niezbyt lotny poranny program, yeah!
S jak sabato. Właśnie teraz oczami wyobraźni widzę te tłumy Włochów ruszające w sobotę na plażę, do supermarketu, wyjeżdżających na drogę. Nie ma nic piękniejszego niż weekendowy chaos i paraliż.
T jak tabaccheria. Ile to człowiek zawsze się nagania, żeby takową znaleźć i kupić ten przeklęty znaczek pocztowy.
U jak unico. Bo każdy region Włoch, każde miasto jest jedyne w swoim rodzaju.
V jak vero. Prawdziwy Rzymianin, prawdziwy Wenecjanin, prawdziwy Włoch, prawdziwa pizza...Wszystko jest takie prawdziwe i unikatowe.
Z jak zucchero, bo jak tu sobie wyobrazić słodkie włoskie życie bez odrobiny cukru?
Jak wyglądałby wasz alfabet dopasowany do waszego ukochanego miejsca? :)

niedziela, 12 marca 2017

#141 Dlaczego objazdówka po Włoszech (i nie tylko) to zły pomysł.

Witajcie kochani!
Dziś poruszam pewien szczególny temat, mianowicie temat objazdówek czyli wycieczek całkowicie zorganizowanych przez kogoś, które zostawiają niewielkie pole manewru dla samych udających się na ten wypoczynek.
Jakie jest moje stanowisko w tej sprawie możecie domyślić się już po samym tytule. Nie zarzucajcie mi też niewiedzy w tym zakresie, bo z wycieczkami zorganizowanymi miałam do czynienia i nie były to momenty, które warto długo pamiętać, a do samych Włoch nigdy na takową bym się nie wybrała. Po części na pewno dlatego, że radzę sobie tam o wiele lepiej sama niż z kimś, a po drugie dlatego, że Włochy jak dla mnie nie są tego typu krajem, po którym należy przemieszczać się w pośpiechu...
Dlaczego więc według mnie nie warto marnować czasu i pieniędzy na objazdówkę zorganizowaną po Włoszech?

1. Pierwszy punkt jest super osobisty i być może są osoby, którym zupełnie to nie przeszkadza, ale... Nie lubię spędzać wakacji z ogromną grupą obcych ludzi, na których jestem skazana 24h na dobę. Nawet nie wiecie jakie to bywa dla mnie frustrujące.

2. Kraje śródziemnomorskie to miejsca, w których pośpiech nie jest wskazany, a wręcz jest niezdrowy i zakazany.;) 35 stopni w cieniu, dookoła piękny świat, a ty musisz lecieć za przewodnikiem i wszystko oglądać na szybko? Nie, dziękuję.

3. Oglądasz dużo, pokonujesz niekiedy ogromne odległości i niby jesteś wszędzie, a tak naprawdę nie ma cię nigdzie... Kilka, kilkanaście godzin w jednym mieście i drugie tyle w autokarze to chyba nie szczyt marzeń? Spędzasz pół wyjazdu w drodze i nie ma to nic wspólnego z boskim przemierzaniem kilometrów samochodem kiedy to możesz zatrzymać się gdzie dusza zapragnie, zrobić pauzę, skręcić w inną stronę niż planowałeś... A czy i miasto da się poznać w kilka godzin? Nie sądzę.

4. Prywatne podróże dają większą swobodę także w zakresie poznawania nowych ludzi. Nie jesteś jedną z osób z wielkiej grupy, która od razu rzuca się w oczy jako "CI TURYŚCI" i robi wszędzie dużo zamieszania. Jesteś osobną jednostką.

5. Podróżowanie solo lub w małym towarzystwie to także możliwość zgubienia drogi, a z doświadczenia wiem, że gubienie drogi to jedna z przyjemniejszych form podróżowania. Iluż cudownych ludzi poznałam gubiąc drogę, a ile sekretnych miejsc odkryłam... Dacie wiarę, że kiedyś we Włoszech, gdy zgubiliśmy drogę, prowadzili nas policjanci na sygnale? ;) Chyba trudno byłoby się zgubić na wycieczce zorganizowanej. ;)

6. Godzina czasu wolnego i pięć minut na zdjęcie. Wszyscy oczywiście w tym samym miejscu, ale who cares. :D Oglądanie w tempie ekspresowym w stylu byłam, widziałam, zapomniałam.

7. Oglądanie tego co narzucone, nie tego co chcemy. Czy może być coś bardziej dobijającego? Miasta to coś więcej niż kilka wyodrębnionych punktów. Gdy podróżuję po Włoszech orientuję się mniej więcej co w jakim mieście jest i oglądam ze 2,3 pozycje, które "trzeba", a potem kręcę się godzinami po uliczkach i znajduję miejsca, w które trafia się właśnie przez ten magiczny przypadek.

8. Czekanie... Na pana X, który zapomniał gdzie jest zbiórka, na panią Y, która źle się poczuła w trakcie jazdy i trzeba odstać swoje na poboczu, na kierowcę, na obiad, na kolację, na otwarcie muzeum, na WSZYSTKO. Help meeeeeeeee. A najgorzej jeśli przewodnik nie jest zbyt zorganizowany i wszędzie się spóźniacie, a ty tracisz coraz więcej.


Wiadomo, że jest to tylko mój punkt widzenia i każdy ma inne preferencje, a na pewno są też wśród moich czytelników osoby, które uwielbiają taką formę podróżowania. Ja jednak zawsze będę przekonywać was do podróżowania samodzielnie. Naprawdę zorganizowanie takiej wycieczki od podstaw nie jest trudne i być może nawet napiszę wam kiedyś posta jak zorganizować samemu całe wakacje we Włoszech, aby wszystko było zapięte na ostatni guzik, nie kosztowało majątku i sprawiało wam ogromną frajdę. Wiem, że często też ludzie mówią, że wolą objazdówki, bo sami nie zdecydowaliby się gdzieś jechać na własną rękę, a aktualnie nie mają z kim się wybrać. Czy to jest naprawdę barierą? Nie wiem. Może dla niektórych tak, ja do Włoch ze spokojem wybrałabym się całkiem sama i jeszcze przemierzyła tak pół kraju bądź cały. Poza tym planuję to i pewnie nie będę miała towarzystwa więc who cares, mogę jechać sama!
Planowanie to cudowna sprawa. Zwiedzanie na własną rękę też i nigdy nie dajcie sobie wmówić, że nie możecie gdzieś dotrzeć sami. Ja w tym roku postawiłam na swoim i zorganizowałam od podstaw cały wyjazd na drugi koniec Europy i czuję się z tym świetnie. Przez całe życie przywykłam do takiego sposobu spędzania wakacji i z całego serducha wam polecam!
Odkrywajcie sami, a zwłaszcza tak magiczne miejsce jak Włochy, bo wspomnienia są wasze i nie warto płacić za zmarnowany i przelatany czas.
Buziaki! :*


czwartek, 9 marca 2017

#140 Włoskie ciekawostki kulinarne.


Cześć kochani! :)
Dziś przychodzę do was z dość ciekawym postem, bo w głębi duszy czuję, że każdy mniej lub bardziej lubi tematykę jedzeniową. Mianowicie przygotowałam dla was kilka włoskich ciekawostek związanych z gastronomią.
Dajcie mi znać jak podobają wam się takie posty!
1. Według statystyk przeciętny Włoch zjada rocznie 26 kg makaronu! A mi i tak to wydaje się całkiem niewiele, naprawdę!
2. Każdy region ma od groma swoich tradycyjnych potraw i specjałów. Północ, a południe to jak ziemia i niebo jeśli chodzi o regionalną kuchnie.
3. Najsłynniejszą cebulą jest ta pochodząca z Tropei, która ma zupełnie inny smak niż znana nam z Polski cebula. Przygotowuje się z niej także lody!
4. Najlepsze włoskie wina posiadają oznaczenie DOC lub DOCG (Denominazione di origine controllata e garantita), podobne oznaczenie DOP (denominazione di origine protetta) można spotkać na innych wysoko jakościowych produktach.
5. Pizza Margharita powstała w 1889r. i ten kto miał okazje zjeść ją w dobrej restauracji we Włoszech wie, że nie ma ona nic wspólnego z tą oferowaną w Polsce. Powstała ona w Neapolu na cześć królowej Margherity i tradycyjnie widoczne są na niej jedynie trzy kolory- zielona bazylia, biały ser i czerwony sos. Pizza jest więc zachowana w kolorystyce flagi narodowej.
6. Gdyby nie Marco Polo we Włoszech mogłoby nie być risotto!
7. Casu mazu to z pewnością jeden z najbardziej oryginalnych serów świata! Pochodzi z Sardynii, dojrzewa z żywymi larwami much i także z nimi zostaje zjedzony. Ciągle nie mogę uwierzyć jakim cudem ktoś może to zjeść...
8. Włoski makaron to makaron al dente i basta! ;)
9. Włoskie desery to nie tylko panna cotta i tiramisu'( mam nadzieję, że przynajmniej większość to wie! ;)).
Jest jeszcze semifreddo, crostata, cannoli, tartufo, cassata siciliana i naprawdę długo by wymieniać i wymieniać...
10. Włosi są największym producentem wina na świecie! Rocznie produkują prawie 49 mln hektolitrów wina!

Co was zaskoczyło, a co nie? :>

poniedziałek, 6 marca 2017

#139 Jak szybko i bezboleśnie zapamiętywać nowe słowa?


Witajcie kochani!
Dziś przygotowałam dla was myślę, że bardzo pożyteczny wpis, ponieważ wiem, że bardzo dużo osób ma problemy z przyswajaniem nowych słów w językach obcych. Ja na całe szczęście zawsze miałam dobrą pamięć i zawsze lubiłam zapamiętywać nowe słowa, ale mogę potwierdzić regułę "trening czyni mistrza". Taaaak, nawet w takiej sytuacji jak nauka nowych wyrażeń.
Na pewno sami zauważyliście, że ucząc się jakiegoś języka długi czas, słowa same zaczynają wchodzić wam do głowy.
No, ale tak... Początki nigdy nie są najłatwiejsze nawet jeśli posiadacie świetną pamięć i pełny zapał do pracy.
Z tej okazji chciałabym się podzielić z wami moimi radami na temat nauki słówek. Mam nadzieję, że komuś się to przyda, bo wszystko opieram na własnych doświadczeniach i wspomnieniach. :)

Słówka to trochę taka moja obsesja. Zawsze wydaje mi się, że znam ich za mało i, że zawsze jakieś słowo może mnie zaskoczyć.
Cierpię więc na malutką obsesję zapamiętywania słów o przedziwnych znaczeniach, których być może nigdy nie użyję.

1. Nie kuj słówek tylko znajduj im zastosowanie.
Kiedy chcę zapamiętać jakieś niecodzienne i przerażająco długie słowo, zawsze staram się w miarę możliwości użyć go potem w rozmowie. Rozmowa to najlepszy sposób jaki znam, aby zapamiętać dane słowo. Jasne, można być pilnym i kuć te długie listy tak jak kazano nam w szkole, ale założę się, że prędzej czy później zapomnisz chociaż część tego co jeszcze nie tak dawno wydawało się idealnie opanowane. :)
Jeśli nie jesteś w stanie porozmawiać, układaj zdania w głowie i rozmawiaj sam ze sobą. :)
2. Staraj się zapamiętać codziennie 5-20 słówek, a nie od razu 100.
To łączy się po części z punktem nr 1. Wiele słów np. w języku włoskim, ale jak mniemam pewnie i w każdym, jest do siebie  podobnych. Jeśli powybierasz sobie do nauki rzędy podobnych do siebie wyrazów, w końcu wszystko pomylisz i jedyne co dostaniesz w zamian to zmarnowany czas i frustrację następnego dnia.
3. Jeśli masz taką możliwość, poproś znajomych native speakerów o pomoc.
Moi znajomi często mówią mi- Hej, mam dla ciebie nowe wyrażenie! Doskonale pamiętają, że kocham się w długich, pokręconych słowach, o często szalonych znaczeniach i, gdy akurat przyjdzie im coś ciekawego do głowy to od razu się tym ze mną dzielą.
W taki sposób nietrudno to zapamiętać. :)
4. Otaczaj się wiedzą.
Tutaj wszystko zależy od ciebie i twoich preferencji. Możesz naklejać sobie kartki z nazwami na przedmiotach codziennego użytku, rodem jak z reklamy Allegro. Możesz zrobić sobie piękną tabelkę i powiesić nad łóżkiem, albo nagrać samego siebie mówiącego dane słowa i zawsze mieć przy sobie w telefonie. Wszystko co sprawi, że spojrzysz na to chociaż raz dziennie, jest na wagę złota. Mimowolna nauka. ;)
5. Nagradzaj samego siebie.
Wiesz co sprawia ci największą przyjemność więc nagradzaj każdy mały sukces jakim jest nauczenie się nowych słów.
6. Czytaj książki, a na początek gazety.
Tylko nie sprawdzaj wszystkiego ze słownikiem! :) Na początek staraj się czytać tyle ile możesz zrozumieć bez niego. Staraj się wyłapać kontekst, domyślać się, kojarzyć słowa, bo większość z nich na pewno już choć raz słyszałeś. Teraz już wystarczy tylko sobie przypomnieć. :)
Przede wszystkim nie zniechęcaj się od razu! Gdy czytałam swoje pierwsze normalne książki po włosku, po 5 stronach myślałam, że eksploduje mi głowa. Myślałam, że to ze mną jest coś nie tak, ale konfrontowałam swoje spostrzeżenia z innymi znajomymi, którzy np. zaczynali studiować po angielsku i okazało się, że to jak najbardziej normalne. Jedyne co mogę ci powiedzieć- to mija, naprawdę mija. Im więcej czytasz tym idzie to płynnie i całkowicie naturalnie.

Jakie są wasze tajne triki? :)

sobota, 4 marca 2017

#138 Film- Benvenuti al sud.

Witajcie kochani! :)
Bardzo dawno nie polecałam wam żadnych włoskich filmów, a choć nie jestem najlepsza w ich opisywaniu to oglądam ich naprawdę sporo w każdej wolnej chwili. Ostatnio co prawda strasznie wkręcam się w seriale co troszkę mnie martwi, bo licencjat już tuż tuż, a ja tylko oglądam i wyszukuje kolejne nowości. No, ale cóż. ;)
Cieszę się, że nadszedł ten dzień, w którym mogę opowiedzieć wam o jednym z moich ulubionych włoskich filmów. Nawet jeśli pomysł twórców nie był oryginalny (zaczerpnięty z Francji) to wyszedł im idealnie i płakać ze śmiechu można przez co najmniej 3/4 filmu, a do tego jest świetnym materiałem na temat różnić północ- południe.

Południowa przygoda rozpoczyna się, gdy Alberto, pracownik poczty mieszkający na północy kraju, próbuje oszukać pracodawców i tym samym uzyskać przeniesienie do filii w Mediolanie. Kłamstwo oczywiście wychodzi na jaw i za karę Alberto zostaje przeniesiony do małej wioski na południu Włoch, w Kampanii. Wyobraźcie sobie tylko minę Włocha z północy, który nagle trafia w sam środek południowego chaosu i stylu życia! ;)
Super zabawna komedia pełna stereotypowego myślenia, uprzedzeń, pierwszych razów, ale jednocześnie z bardzo życiowym przesłaniem.
Polecam każdemu kto chciałby pooglądać troszkę słoneczka na ekranie, a przy okazji pośmiać się przy licznych żartach, posłuchać trochę neapolitańskiego i ostatecznie przekonać się, że ludzie na południu są inni..., ale z pewnością nie gorsi. A postrzeganie ludzi stereotypowo jak zwykle nie oznacza niczego dobrego.
Jeśli szukacie ciekawego filmu na wieczór to zdecydowanie polecam Benvenuti al sud! Ja widziałam go kilka razy i nadal mnie śmieszy. :)


A może już widzieliście ten film? :)

środa, 1 marca 2017

#137 Włoskie miejsca w Warszawie cz.1

Ciao a tutti! :)
Witam was w nowym miesiącu. Czy wierzycie, że to już ten wiosenny miesiąc? Ten miesiąc, w którym moja praca licencjacka powinna zrobić już znaczący krok na przód.;D  Tak czy siak, bardzo się cieszę na ten piękny marzec! Dla mnie zawsze jest to miesiąc przełomowy więc trzymam kciuki, aby tym razem były to tylko dobre przełomy.
Do serii z włoskimi miejscami w Warszawie skłaniałam się już od dłuższego czasu, ale jakoś zawsze rezygnowałam z tego typu postów, bo zastanawiałam się co naprawdę chciałabym wam w taki sposób przekazać. Ostatecznie zdecydowałam, że pokazywać wam będę różne knajpki z włoskim jedzeniem i oceniała wam je na tyle ile potrafię.
Na pierwszy ogień po prostu musiało pójść moje ulubione, ukochane miejsce i zawsze będę uważać, że nigdzie w Warszawie nie zje się lepszego włoskiego jedzonka.
SpaccaNapoli w samym centrum Warszawy, jak sama nazwa może sugerować, serwuje wiele wyśmienitych neapolitańskich przysmaków i uwaga! Pizza naprawdę smakuje jak w Neapolu. Pewnie po części dlatego, że robi ją Neapolitańczyk, a właścicielami też są Włosi. O tej restauracji swego czasu głośno było w neapolitańskich mediach, troszkę też widziałam w polskich, lokalnych gazetach. Dla mnie jest to istny raj. Desery smakują idealnie tak jak powinny, pizza i makarony to poezja. Do mych uszu docierają czasem neapolitańskie słowa rzucane przez kucharza, regionalna muzyka, proste wnętrze. Przez chwilę naprawdę czuję się prawie jak w Italii. No i ciekawostka! Lokal bardzo często bywa odwiedzany przez Włochów, którzy bardzo dobrze wypowiadają się o serwowanych potrawach. Czy może być lepsza zachęta? ;)
Ja to miejsce kocham całym sercem i jestem mega wdzięczna, że powstało i tak świetnie się rozwija. <3




Byliście kiedyś w Spacca Napoli? A może znacie inne knajpki z oryginalnym neapolitańskim jedzeniem i podzielicie się ze mną adresami? :)