Póki co jednak z południa Włoch dochodzą do mnie informacje o rzekomym końcu świata...
O co jednak chodzi?
Ah. Spokojnie. Przyczyna jest bardzo prozaiczna i nam w Polsce bardzo dobrze znana... Mianowicie.... od 2 dni nevica (pada śnieg)! Jest to o tyle szalone, że w Neapolu nie było go od wielu wielu lat, a i wtedy stopił się zanim porządnie dotknął ziemi. Tym razem jest zupełnie inaczej. Nad ranem temperatura -1 stopień na samym południu Włoch w ostatnich dniach lutego jak najbardziej nie jest normalna! Rzym i Neapol (z przewagą na tych drugich) po prostu oszaleli.
Neve (śnieg) jest prawdziwą atrakcją wśród mieszkańców, którzy tarzają się w śniegu, fanno pupazzo di neve (lepią bałwany) oraz organizują bitwy na śnieżki...W Neapolu można już nawet kupić marchewkę oznaczoną jako ta przeznaczona specjalnie dla śnieżnych bałwanków. 😆
Przyznać trzeba, że zaśnieżony Rzym oraz Neapol naprawdę wyglądają magicznie. Choć nie przepadam za śniegiem, udzieliła mi się ich radość! No, bo w sumie jak tu się nie cieszyć, gdy dzieci przez kilka dni nie pójdą do szkoły? ;)
Podoba wam się taka odsłona Włoch? :)