Etykiety

niedziela, 19 stycznia 2020

Mediolan- miasto ludzi niemiłych

Kilka miesięcy w Mediolanie minęło mi w zatrważającym tempie i de facto wróciłam z niego nieco wcześniej, będąc z tego faktu wręcz zadowolona, co z reguły nie zdarza mi się, gdy muszę wracać z Włoch.
Mediolan jednak wyssał ze mnie sporą dawkę energii. Może to nie wina samego miasta, ale wielu spraw, które się w nim toczyły, co finalnie przelało czarę goryczy.

Starsi czytelnicy pewnie pamiętają wpis, w którym opowiadałam wam o włoskicj miejscach, w których mogłabym zamieszkać. Znalazł się tam Rzym, pomimo swojego chaosu komunikacyjnego i zbyt dużej ilości turystów (kurczę, mogłabym dać szansę temu Rzymowi, gdyby tylko trochę się postarał!) i oczywiście Neapol. Wymieniłam również Sienę, która jest moją słabością odkąd miałam naście lat i gubiłam się w jej magicznych uliczkach z kawałkiem pizzy w dłoni. Na listę wpisałam również Mediolan, choć potem przekreśliłam jego nazwę i dodałam nieostre zdjęcie, aby podkreślić moje wahania. 

To właśnie moja nowa i niepewna opcja na liście. Mediolan nigdy nie wydawał mi się miejscem dla mnie, a mimo to wielu ludzi mówiło mi: POWINNAŚ ZAMIESZKAĆ TAM, ale we mnie zawsze było tak dużo sceptycyzmu... Z wielu powodów, które zawsze przeważały. Po co wybierać Mediolan mając do wyboru Rzym, Neapol nawet Wenecję? Szaleństwo.

Tak pisałam o Mediolanie w 2016 roku. Równe 3 lata później wypakowałam walizki w położonej na północy miasta dzielnicy i zaczęłam prowadzić zupełnie inne życie od tego, które do tej pory znałam. Kiedyś wydawało mi się, że faktycznie Mediolan mógłby w jakieś dalekiej przyszłości stać się moim domem ze względu na możliwości, jakie daje, ale nigdy nie nosiłam tego miejsca pod sercem.

Faktycznie, po pierwszym tygodniu mediolańskiej codzienności, czułam się, jak Neapolitanka siłą przesiedlona na północ. Jadałam pizzę (ale tylko w neapolitańskich pizzeriach, helloł!), piłam ulubioną kawę, wertowałam książki i cały czas narzekałam. Narzekałam do tego stopnia, że mój neapolitański przyjaciel powiedział, że jestem już prawdziwą dziewczyną z Neapolu, ale jeśli otworzę oczy nieco szerzej to na pewno Mediolan nie okaże się taki zły.
Mi jednak bardzo brakowało tego ciepła. Tej życzliwości, która pozwalała mi się ogrzewać na Sycylii, w Kampanii, Kalabrii, czy Apulii. Brakowało mi tego bezinteresownego podejścia do drugiego człowieka. Brakowało mi przypadkowych spotkań i znajomości nawiązywanych na ulicy. Tego, że po powrocie z Neapolu najczęściej wracałam z nowymi przyjaźniami i godzinami spędzonymi na śmiechu i zabawie, podczas gdy tutaj czułam tylko chłód i wycofanie. To dlatego w mojej głowie zaczęłam generalizować i coraz częściej określać Mediolan jako miasto ludzi niemiłych....

Czy mediolańska przygoda czegoś mnie nauczyła? O tym opowiem wam kolejnym razem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz