Etykiety

wtorek, 16 stycznia 2018

#212 O włoskich urywkach z życia słów kilka, cz.4

Pamiętacie moje wpisy z życia wzięte? Pełne słońca, beztroski i wspomnień?

Bardzo dawno nie było kontynuacji tej serii na moim blogu. Tak samo jak serii o włoskich wiadomościach oraz o pięknych miejscach. Musicie mi wybaczyć, bo moja głowa pełna jest kolejnych pomysłów dlatego trudno pogodzić wszystkie i nadarzać z pisaniem wszystkich postów jakie mam w planach. Musiałabym dodawać notkę codziennie, a na to pewnie ani mi ani wam nie starczyłoby po prostu czasu.

Jeśli macie ochotę poczytać o włoskim życiu słów kilka to zapraszam was do :
CZĘŚĆ 1
CZĘŚĆ 2
CZĘŚĆ 3


Kiedy miałam kilka lat, gubiłam się na ulicach Bolonii. No wiecie, Bolonia wcale duża nie jest. Historyczne centrum, trochę ulic, uniwersytet, ale w oczach kilku letniej dziewczynki, każdy zaułek wydaje się nieskończony. Nie kocham Bolonii, ale o tym będę pisać kiedy indziej. Mimo to każdy nieznany fragment świata, zawsze wydaje mi się czymś idyllicznym.
Kiedy tak sobie biegałam po ulicach, wskakiwałam na figury lwów, do których przez całe dzieciństwo miałam słabość, zadzierając krótkie nóżki jak najwyżej, aby tylko udało mi się usiąść na grzbiecie lwa, ulicami uniwersyteckiego miasta paradowały tłumy młodych ludzi w wieńcach laurowych na głowach.
Nie wiedziałam co to znaczy. Moi rodzice mówili, że pewnie świętują koniec szkoły, ale jak i po co?

Mijały kolejne lata, a ja znów na ulicach następnych miast, spotykałam podobnych studentów. Dumnie nosili wieńce laurowe, ściskali w rękach dyplomy lub oblewali się szampanem. Nie kryli radości i chyba to podobało mi się najbardziej. W Polsce brak jakiś szczególnych zwyczajów związanych z obroną pracy dyplomowej. Może dlatego tak bardzo pragnęłam, aby mieć swój własny wieniec.
W Polsce w ogóle nie są one znane, toteż budziłam spore zainteresowanie, ale tak, udało mi się.

To taka krótka historia. Nic porywającego, nic specjalnego. Naprawdę. Mimo to chciałam się tym z wami podzielić. Nawet jeśli od tego wydarzenia mija już miesiąc. :)

7 komentarzy:

  1. Nie wiedzialam o tym, fajna tradycja☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie Ci w tym wieńcu! Szkoda że w Polsce takich się nie nosi po obronie :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że u nas nie ma takiej tradycji choć... Może nie po Pracy dyplomowej ale co roku nad Wisłą Dziewczyny puszczają takie wieńce :P też jest to fajne, choć to nie ma nic wspólnego z tematem twojego wpisu. Jedynie co ich łączy to wianek/wieniec :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super jest ten zwyczaj u nas widzisz w nie ktorych uczelniach nosi sie togi ale nie na Polibudzie:(

    Buziaki:*
    WWW.KARYN.PL

    OdpowiedzUsuń
  5. Wieniec do celebrowania dyplomu wydaje się być doskonałym pomysłem. "Uwieńczenie" kilkuletniej nauki :)

    PurpurowyKsiezyc

    OdpowiedzUsuń